2008-08-11

Siedlce - Warszawa Wschodnia - Aleksandrów Kujawski - Ciechocinek - Toruń Główny - Wrocław Mikołajów

Zapraszam na relację z trzeciego, ostatniego dnia wielkiej wyprawy na Wschód. Poprzednie dni opisałem na poprzednich stronach. Poranek był rześki i słoneczny, gdy ukazał się moim oczom dworzec w Siedlcach, gdzie poprzedniego dnia, późnym wieczorem, zakończył się drugi dzień wycieczki.

Dworzec miły, okolice tylnego wyjścia z kładki nad peronami mniej - jakieś magazyny, stara, nieużywana lokomotywownia, wieczorem szło się tamtędy niefajnie. Ale sam dworzec w porządku, chociaż urodą i oryginalnością nie grzeszy. Z zewnątrz ładnie odmalowany, w środku czysty, chociaż ciasny - hol malutki, a ruch duży. Jest bar, sklepik z prasą, automat z kawą, na minigalerię handlowo-usługową na pierwszym piętrze można wjechać windą. Oto zdjątka z dworca, bardzo pośpiesznie robione, bo do odjazdu pociągu do Warszawy czasu było mało: stara lokomotywownia, widoki z kładki, dworzec od frontu i wewnątrz. Na peronie już zdjęcia zrobić nie zdążyłem.

siedlce-01.jpgsiedlce-91.jpgsiedlce-93.jpgsiedlce-02.jpgsiedlce-04.jpgsiedlce-07.jpgsiedlce-08.jpg

Pośpieszny PKP PR (jechać pociągiem PR w okolicy będącej we władaniu KM to rarytas, jakich mało) z Terespola do Warszawy Zachodniej nazywa się dumnie "Kasztelan". Ale dumnie nie wygląda. To EN57. Pełny ludzi. Jest pierwsza klasa. Ale też pełna ludzi. Wszystko, co się rusza, jedzie do Warszawy. Cóż, trzeba stać w przedsionku, przynajmniej na przystankach można zdjęcia robić. Jedzie się szybko i gładko po wyremontowanych torach, szybciej by pewnie było, gdyby nie to, że jednostka wyciąga maksymalnie 110 km/h, a, o ile mi wiadomo, rozkładowo pociągi na EN57 mają wpisane 100 km/h. Stacje i przystanki identyczne, jak z chińskiej fabryki. Taka sama unifikacja czeka okolice Łukowa i Terespola. Żeby się nie wiedziało, gdzie się jest. W Mrozach i Mińsku Mazowieckim zainstalowano przy okazji przebudowy systemy informacji pasażerskiej, stąd na peronach można podziwiać tablice odjazdów, oczywiście rodem z Bydgoszczy. Jak wszędzie, poza nielicznymi wyjątkami. Ruch na linii ogromny, jedziemy w trakcie porannego szczytu (wyjazd z Siedlec o 7:30), co chwila mijamy składy a to w barwach KM, a to SKM Warszawa, a to PKP PR... Cóż, stolica. Wielki świat.... Na Wschodniej jesteśmy zgodnie z planem, to dobrze, bo nie ma wiele czasu na przesiadkę na "Kujawiaka" z Lublina do Bydgoszczy i Gdyni. Którym można dojechać też do Aleksandrowa. Co jest jednym z celów dzisiejszej wycieczki. Na obrazkach: Mrozy, Mińsk Mazowiecki, "Kasztelan" w Warszawie Wschodniej i wjazd "Kujawiaka" do Warszawy Wschodniej.

mrozy-01.jpgminsk_mazowiecki-01.jpgwarszawa_wschodnia-01.jpgwarszawa_wschodnia-05.jpg

Wagon pierwszej klasy relacji Lublin - Bydgoszcz w Kujawiaku to stara, solidna jedynka, po której z daleka widać, że była modernizowana w Nowym Sączu w latach 90. I to raczej w pierwszej połowie. Trzyma się. Mają te wagony coś w sobie. Mimo że widać ich wiek, jednocześnie nie widać po nich zapuszczenia takiego jak w nowych modernizacjach. Może dlatego, ze nie mają białych i porowatych ścian, do których brud się lepi, i przeszklonych ścianek działowych, gdzie każdą drobinkę kurzu, nie mówiąc już o zaciekach, widać znakomicie? No są w nich bardzo wygodne, rozkładane fotele, na których można siedzieć, leżeć, spać. Co się tylko chce. W przedziałach są jeszcze stare regulatory ogrzewania - wielkie wajchy pod oknami i nalepki w przedsionkach informujące, co zrobić po odcięciu dopływu pary grzewczej. Jedno w tych wczesnych modernizacjach jest niefajne - toalety ze ścianami z tandetnie wyglądającego plastiku i wiecznie zatykającymi się umywalkami. Oto kilka obrazków z wnętrza wagonu:

warszawa_wschodnia-06.jpgwloclawek-05.jpgwloclawek-06.jpgwloclawek-07.jpgwloclawek-08.jpg

W Kujawiaku tłok. Wszystkie przedziały w jedynce na Wschodniej były zajęte, na szczęście na Centralnym, jak to na Centralnym, 1/3 pasażerów opuściła pociąg, więc można było sobie zająć przedział, i miejsce przy oknie. Dużo ludzi przyjechało z Lublina. Pewnie w busach nie było miejsc. Do przedziału dosiadają się dwie eleganckie panie, jak się rychło okazuje, mieszkanki Torunia, poprzedniego dnia ewakuowane z Gruzji, gdzie właśnie wybuchła wojna. Przyleciały do Warszawy samolotem zorganizowanym przez rząd, tam było jeszcze jakieś spotkanie w ministerstwie (pewnie MSZ), rząd kupił im także bilety na pociąg do domu. Elegancko. Wszystkiego powyżej (jak i wielu innych ciekawych szczegółów nt. sytuacji w Gruzji) można się było dowiedzieć, nie zadając damom ani jednego pytania, bowiem cały czas rozmawiały przez komórki ze znajomymi i rodzinami. Podróż więc na pewno nużąca nie była, mimo że pogoda znowu się popsuła, w Sochaczewie nawet padało. Ale już w Kutnie było słoneczenie i cieplutko. I tak pozostało do wieczora. W tymże Kutnie mieliśmy ciekawe spotkanie z pośpiechem "Doker" z Katowic do Gdyni. Ciekawe, bo wagony Lublin - Gdynia z "Kujawiaka" są przełączane właśnie na "Dokera". Ale nie w Kutnie. W Bydgoszczy. A oba pociągi jadą od Kutna do Bydgoszczy inaczej - Kujawiak przez Włocławek i Toruń, Doker przez magistralę węglową i Inowrocław. Kto czekał w Kutnie na pociąg do Gdyni, mógł sobie wybrać, czy woli podróż w przedziałowych dwójkach z Lublina, czy w piętrusach z Katowic, bowiem z takich wagonów zestawiono skład "Dokera". Przyjemnie zaskoczyła mnie prędkość między Kutnem a Włocławkiem. Pamiętam z czasów pracy w Warsie, że jechało się tędy z roku na rok wolniej, a przed Kutnem jeden tor był przez jakiś czas w ogóle nieczynny. A teraz - bajka. Niemal cały czas ile fabryka dała. Duża rzadkość w kraju, gdzie zwykle co kilka kilometrów pociąg musi zwolnić, bo a to przejazd niestrzeżony, a to strzeżony ale ciągle sygnalizacja nie działa, a to jakieś punktowe ograniczenia ze względu na stan torów, albo w ogóle cała linia w takiej ruinie, że można się góra czterdziestką toczyć, i to jeszcze dobrze, że aż tyle. We Włocławku przy wjeździe mijamy ET22 w barwach CTL, na peronie tłumy wsiadających, ludzie biegają po składzie, szukając miejsc, w dwójkach pewnie już korytarze pełne stojących, nasza jedynka też zbliża się do 100% frekwencji. A z Włocławka do Aleksandrowa już niedaleko, więc czas zbierać manele i szykować się do wysiadania. Na obrazkach: Sochaczew, Dworzec w Kutnie, "Doker" w Kutnie i Włocławek:

sochaczew-01.jpgkutno-01.jpgkutno-02.jpgwloclawek-02.jpgwloclawek-04.jpg

Aleksandrów Kujawski to mieścina mała, i, co tu dużo ukrywać, zapyziała co nieco. Stację też ma niewielką, jeden używany peron, i jeden nieużywany przy żeberkowym torze po drugiej stronie budynku dworca, skąd kiedyś odjeżdżały pociągi do Ciechocinka. Teraz pociągi do Ciechocinka kursują z Torunia, więc przez Aleksandrów tylko przejeżdżają, i, siłą rzeczy, ze ślepego toru korzystać nie mogą. Na końcu używanego peronu ocalał wielki kran do nawadniania parowozów. Rzadka rzecz. Rzadka i zardzewiała. Pewnie nie działa. Zwiedzanie miasta zajmuje niespełna godzinę, zresztą za wiele do zwiedzania nie ma - koszmarkowaty pomnik z wielkim orłem zrywającym łańcuchy, przypominający meczet ogromny kościół górujący nad miastem, przy głównej ulicy domki co najwyżej dwupiętrowe, wiele z nich pilnie wymaga remontu. Ot, miasteczko. Ani duże, ani ciekawe, ani wyjątkowe. Dobre i tanie ciastka można zjeść w cukierni (klimatyzowanej) pięć minut od dworca, ale po przeciwnej stronie torów niż jego budynek. Kawę też dają. Też tanio. Całe "city center" jest zresztą po tej drugiej stronie. Obok dworca (już po jego stronie) jest supermarket, no i, oczywiście, dworzec PKS, z którego autobusów do Ciechocinka odjeżdża jak psów. Oto kilka zdjęć ze stacji w Aleksandrowie:

aleksandrow_kujawski-dworzec-02.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-07.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-10.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-11.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-24.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-25.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-34.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-39.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-40.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-41.jpg

Stacja, jak to stacja. Mała, prowincjonalna, nic by specjalnie ciekawego na niej nie było, gdyby nie jeden "szczegół". Szczegół bardzo ciężkiego kalibru - dworzec. Aleksandrów nie nazywa się tak przypadkowo - tutaj kiedyś przebiegała granica między naszymi dwoma zaborcami, tutaj spotkali się cesarze Rosji i Niemiec Aleksander II i Wilhelm I, i na cześć tego pierwszego miasto nazwano. Dworzec musiał być wielki i reprezentacyjny. Nie dość, że w jego budynku spotkali się dwaj panowie trzęsący ówczesnym światem, to jeszcze miał za zadanie każdemu wjeżdżającemu do imperium rosyjskiego przypominać, jak wielkie i potężne mocarstwo odwiedza. Miał, krótko mówiąc, robić odpowiednie wrażenie. Imperium rosyjskiego już nie ma, ostatni car zginął marnie, Niemcy to nasz przyjaciel i sojusznik, najbliższa granica państwowa jest kilkaset kilometrów od Aleksandrowa, a dworzec dalej robi wrażenie. Nawet chyba większe. W czasach, gdy był stacją graniczną i spotykali się tutaj potężni cesarze, ogromny budynek był "na miejscu", takiego właśnie należało się tutaj spodziewać. W czasach, gdy jest pomniejszą stacją węzłową w prowincjonalnym miasteczku, ten ogrom zaskakuje każdego, kto się go nie spodziewa. Wrażenie robi też, mówiąc oględnie, stan całego obiektu. Że to wszystko jeszcze stoi. PKP administruje dworcem po swojemu, więc na gzymsach i balkonach rosną drzewka, nad drzwiami wejściowymi zamontowano drewniane daszki, żeby spadające kawałki dworca nikogo nie uszkodziły, całość jest ogrodzona szpetną siatką, jak działka pana Wiesia, i stoi w niezbyt zadbanym parku. Wewnątrz jest cicho, ciemno i pusto. Wielki hol mieści dwie kasy, z czego nawet jedną czynną, kiosk Ruchu, i nic więcej. Będąc w środku czułem się jak w gotyckim kościele - gołe ściany, przestrzeń, półmrok, wilgoć i echo odbijające się od ścian. Wybierzcie się kiedyś do Aleksandrowa na kawę, ciastka i zwiedzanie dworca. Naprawdę warto, jak mawiali panowie Najsztub i Żakowski. Na zdjęciach kolejno - dworzec od strony miasta, wewnątrz, i od strony torów:

aleksandrow_kujawski-dworzec-13.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-15.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-92.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-26.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-28.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-31.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-33.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-35.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-37.jpgaleksandrow_kujawski-dworzec-38.jpg

Pociąg z Torunia do Ciechocinka przyjeżdża punktualnie. To, jak należało się spodziewać, pojedynczy EN57, zmodernizowany, w środku ładnie, czysto, nowe siedzonka, wysiada sporo ludzi, wsiada kilka osób, i pustawa jednostka rusza po bardzo krótkim postoju. Podróż do Ciechocinka to jak podróż tramwajem - trwa niecałe 20 minut. I, zupełnie jak w tramwajach we Wrocławiu, gdzie spotkać kanara to wielki zaszczyt i rzadkość, nikt nie sprawdza biletów. Na trasie jest tylko jeden przystanek - Odolion, w przyszłości gdzieś w pobliżu ma przebiegać austostrada z Gdańska. Ładne krajobrazy - małe jeziorka, lasy, dużo eleganckich willi, widać, że to okolica uzdrowiskowa. W Ciechocinku linia z Aleksandrowa się kończy, wjeżdżamy na peron pierwszy. Drugi, sądząc z zarośnięcia, nie jest w ogóle wykorzystywany, Dworzec z zewnątrz trochę pociapany szprejami, wewnątrz ładnie i czysto. Przyjemny, jasny hol, z którego można wejść do sklepu z różnymi ciekawymi starociami, mieszczącego się w budynku dworca. Czynna kasa. Przed kasą kilkuosobowa kolejka - nasz pociąg zaraz będzie wracał do Torunia. Przed dworcem stoją taksówki, po drugiej stronie ulicy park, gdzie spacerują kolorowo ubrani wczasowicze, niesie się stamtąd zapach smażonych ryb. Jak w Kołobrzegu. A przecież jesteśmy w Ciechocinku, tam gdzie dom zdrojowy, i Maxi Kaz rusza na łowy. Pozytywnie zaskakuje mnie frekwencja w powrotnym pociągu do Torunia. Dwa wagony jednostki są bardzo przyzwoicie zapełnione - w ostatnim (był najbliżej budynku dworca, a ludzie, a zwłaszcza typowi kuracjusze z Ciechocinka chodzić daleko nie lubią) większość miejsc siedzących zajęta, w środkowym gdzieś tak połowa, no i w pierwszym już pusto - kilkanaście osób. Ale gdyby jechał szynobus, toby pewnie w nim ludzie stali. Pomysł z jazdą bezpośrednio do Torunia był chyba dobry, bo w Aleksandrowie prawie nikt nie wysiada, na trasie Ciechocinek - Aleksandrów jeździ tyle PKS-ów, że rzeczywiście kolej ma małe szanse. Za to może wozić ludzi do Torunia, który jest lokalnym "hubem", i można się tam przesiąść na pociągi do Gdańska, Wrocławia czy Szczecina. W drodze powrotnej do Torunia również brak kontroli biletów. Nie dość, że można dojechać bezpośrednio do Torunia, to w dodatku za darmo. Jak tu nie kochać PKP? Na obrazkach: Odolion, dworzec w Ciechocinku od strony torów, miasta i wewnątrz, pociąg z zewnątrz i wewnątrz.

odolion-03.jpgciechocinek-05.jpgciechocinek-08.jpgciechocinek-09.jpgciechocinek-11.jpgciechocinek-14.jpgciechocinek-15.jpgciechocinek-19.jpgciechocinek-20.jpgciechocinek-22.jpg

Dworzec w Toruniu obstawiony jest ze wszystkich stron rdzewiejącymi wagonami Bhp. Kiedyś jeździły pewnie do Grudziądza i Sierpca, teraz jeździ tam Arriva swoimi wagonami motorowymi i jednostkami spalinowymi, więc PKP swoje złomy złomuje. Stacja Toruń Główny leży na peryferiach miasta, wokół jakieś małe domki, do lasu też bardzo niedaleko. Dworzec jest wyspowy, stoi sobie między torami olsztyńskimi i kutnowskimi, ciekawe są przejścia przez tory - przez kutnowskie przechodzi się w ich poziomie, są szlabaniki, zamykana, gdy nadciąga pociąg, natomiast pod torami olsztyńskimi, w kierunku Wisły, jest głębokie i dosyć ciasne przejście. Wychodząc tym przejściem, można trafić do półdzikiego, mocno zaniedbanego parku, a przez park na nadwiślańską promenadę, skąd można podziwiać piękną panoramę starego Torunia na drugim brzegu. Jeżeli ktoś ma w Toruniu więcej niż pół godziny czekania na przesiadkę, niech się wybierze na spacer. Widoki godne polecenia, można też popatrzeć na nieodległy most kolejowy (wyjazd w kierunku Torunia Miasto) i pociągi na nim. A nawet, jeżeli ktoś ma więcej czasu, wybrać się na wycieczkę statkiem. A dworzec? No cóż. Dziennikarze Wyborczej go zjechali, mi się jego seledynowa zieloność wewnątrz podobała. I wystrój z lat siedemdziesiątych. Taki nostalgiczny. Co drugi pociąg pani zapowiada jako "pociąg osobowy spółki Arriva pisisi". Znak czasów. Rzeczywiście - przy peronie, z którego niedługo odjadą "Mamry" do Wrocławia, stoją aż dwa pociągi Arrivy. SA106 (własność województwa kujawsko-pomorskiego) do Sierpca i SA134 (własność Arrivy) do Grudziądza. W kilka minut po odjeździe pociągów Arrivy wtacza się pospiech "Mamry" z Suwałk i Ełku do Wrocławia. Peron pełny ludzi, ale pociąg jest długi. Ludzie, jak to ludzie, pakują się wszyscy do wagonów, które stanęły w pobliżu wejścia na peron, do części suwalskiej, zaraz za lokomotywą, nikomu się nie chce iść, więc spokojnie można sobie zająć przedział w jedynce. Poniżej obrazki z dworca w Toruniu:

torun_glowny-04.jpgtorun_glowny-05.jpgtorun_glowny-09.jpgtorun_glowny-10.jpgtorun_glowny-12.jpgtorun_glowny-15.jpgtorun_glowny-17.jpgtorun_glowny-20.jpgtorun_glowny-21.jpgtorun_glowny-22.jpg

I znowu trafiła się jedynka mająca juz swoje lata, podobnie jak ta w "Kujawiaku", zmodernizowana w pierwszej połowie lat 90. Czyli wygodna. Z rozkładanymi fotelami i wajchami do regulacji temperatury pod oknem. Różni się od tamtej brakiem dywaników, i normalnymi toaletami - tzn. bez ścian wyściełanych plastikiem. Gwizdek, ręka kierownika w górze, i odjeżdżamy z Torunia. Trzeba będzie tu kiedyś wrócić, i przeprawić się na druga stronę Wisły. No i wypadałoby zobaczyć siedzibę Radia. Poniżej obrazki z wagonu:

torun_glowny-28.jpgtorun_glowny-29.jpgtorun_glowny-30.jpginowroclaw-07.jpginowroclaw-08.jpg

Między Toruniem a Inowrocławiem jedzie się po naszemu - co pociąg się trochę rozpędzi, to musi zwalniać. 35 kilometerów jedziemy 40 minut. Czyli polska przeciętność. Za to ładnie wyglądają zielone lasy za oknem wagonu. Jedynym przystankiem do Inowrocławia jest Gniewkowo, gdzie stoimy minutę. Za Gniewkowem lasy się kończą. Zaczynają się słoneczniki. Wielkie pola słoneczników. Niesamowite. Słoneczniki aż po błękitny horyzont. W Inowrocławiu, jak to tam zawsze bywa, ruch na peronie ogromny, mnóstwo ludzi wsiada do naszego pociągu, postój kilkuminutowy, więc tez mało kto dobiega do pierwszych wagonów długiego składu. Tłum wsiadł, jedziemy dalej. Przez długą stację towarową, pod torami węglówki, na zachód. Jak dzikie gąski (a te dzikie gąski na Zachód leciały, bo tutaj w Polsce mało zarabiały - w podstawówce tak śpiewaliśmy). W Mogilnie wymiana pasażerów znikoma, postój też krótki, zabawnie wygląda była nastawnia, na której, zamiast nazwy stacji, jest szyld kafejki internetowej. Potem mamy kilkuminutowy, nieplanowany postój w Trzemesznie, dzięki czemu mogę tę miłą stacyjkę sfotografować. No i docieramy do Gniezna. Ponieważ w Poznaniu trwa remontik, rozkład jazdy jest ciągle modyfikowany. W wyniku tych modyfikacji będziemy stać w Gnieźnie ponad 20 minut. Za to w Poznaniu Głównym cztery. Więc można w Gnieźnie wyjść na krótki spacerek z aparatem, co ochoczo czynię. Oto obrazki z Gniewkowa, Inowrocławia, Mogilna i Gniezna, a także tablice kierunkowe pociągu:

gniewkowo-02.jpggniewkowo-03.jpginowroclaw-02.jpginowroclaw-92.jpgmogilno-02.jpgtrzemeszno-01.jpggniezno-91.jpggniezno-10.jpggniezno-13.jpggniezno-14.jpg

W sąsiednim przedziale siedzą dwie albo trzy panie, oraz pan, który chce im chyba bardzo zaimponować. Opowiada bowiem pocieszne, choć w jego mniemaniu chyba krew mrożące, historyjki o "mafii kolejowej", która pali, gwałci i rabuje w pociągach, zwłaszcza między Laskowicami a Tczewem, między 3 a 5 rano. Wszyscy się jej lękają, do tego stopnia, że dwa ostatnie wagony każdego pociągu jadą zawsze puste (no, chyba że jedzie ów pan, bo on się nie boi, uch, ach, oh), a pasażerowie tłoczą się za lokomotywą, drżąc jak osiki. Potem, gdy temat mafii kolejowych się wyczerpał, można było jeszcze usłyszeć o mafiach: jachtowej i chyba plażowej, ale już uważnie nie słuchałem, bo motyw był zawsze ten sam, zmieniały się tylko dekoracje. Przed Poznaniem Wschód zatrzymujemy się na kilka minut pod semaforem. Stoimy, stoimy, aż w końcu drugim torem przemyka dwuskład EN57 z Poznania do Gniezna. No tak, na Wschodzie remontik, pewnie musieli nas przytrzymać, póki tamta zawalidroga nie wyjedzie. I rzeczywiście, stacja jest cała rozgrzebana, na peronach montowane są wiaty, przy pierwszym stoi wielkopolski SA132, ładnie wygląda, błyszczy się w słoneczku jak pewna część ciała najlepszego przyjaciela człowieka. Za Wschodem dalej wszystko rozgrzebane, drugi tor zdjęty, częściowo od nowa ułożony, częściowo jeszcze nie, robotnicy kręcą się przy budowie wiaduktu, gorąco im tam musi być okrutnie. Garbary również całe rozgrzebane, stoi jeszcze stara nastawnia, ale pewnie dożywa swych dni, budynek dworca i perony jeszcze nie skończone, ale mocno zaawansowane. Wjeżdżając do Poznania Głównego, mijamy powoli popadająca w ruinę nastawnię, niepotrzebną po modernizacji. Szkoda jej, bo była bardzo charakterystycznym i rozpoznawalnym elementem stacji. Na Głównym stoimy, zgodnie ze zmienionym rozkładem, chwilę. Jak w Inowrocławiu. Ludzie wysiedli, wsiedli, gwizdek, i odjazd. Na obrazkach - mijanka z EN57 przed Poznaniem Wschód, Poznań Wschód, remontik, Poznań Garbary, rozpadająca się nastawnia i ciekawa informacja na temat stacji docelowej i godziny odjazdu naszego pociągu w Poznaniu Głównym.

poznan_wschod-09.jpgpoznan_wschod-11.jpgpoznan_wschod-13.jpgpoznan_wschod-15.jpgpoznan_wschod-19.jpgpoznan_garbary-01.jpgpoznan_garbary-02.jpgpoznan_glowny-02.jpgpoznan_glowny-03.jpg

Ruszamy równolegle z IC "Bolesław Prus" ze Szczecina do Warszawy. I jedziemy tak sobie równolegle z nim, póki nasze tory się nie rozejdą. Na czele prestiżowego pociągu wybitnie prestiżowej firmy mało prestiżowa EU07, w dodatku zielona jak żaba, czyli w nieprestiżowych barwach. I za co ci ludzie płacą? Za wafelki. A potem już bez emocji. W Czempiniu mijamy osobówkę do Poznania w dwuskładzie spotowych EN57, w Kościanie opóźnionego Hetmana z Zamościa do Gorzowa, potem Leszno, Rawicz, Żmigród, Oborniki, czyli znany na pamięć każdemu wrocławskiemu podróżnikowi kolejowemu schemat. Koniec podróży na Mikołajowie już w zapadającej ciemności. Działo się przez te trzy dni. Wielka wyprawa wschodnia dobiegła końca. Na obrazkach - jazda równoległa z prestiżowym pociągiem, Poznań Dębiec, Czempiń, Kościan, Rawicz, Żmigród i zapadająca ciemność w korytarzu wagonu:

poznan_glowny-06.jpgpoznan_glowny-08.jpgpoznan_glowny-09.jpgpoznan_debiec-01.jpgczempin-01.jpgkoscian-03.jpgrawicz-06.jpgzmigrod-01.jpgoborniki_slaskie-01.jpg

Tradycyjnie - nieco krótsza wersja tego wpisu wędruje także na moją ulubioną grupę dyskusyjną pl.misc.kolej, a pełna fotorelacja z trzeciego dnia wyprawy jest do obejrzenia w tej galerii. Tradycyjnie zapraszam.

Dodaj komentarz

Plain text

  • Znaczniki HTML niedozwolone.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.
CAPTCHA
Nie jestem robotem!