2009-05-31

(Kraków Płaszów - Katowice) - Częstochowa Osobowa - Poznań Główny - Wrocław Mikołajów

Drugi dzień wielkiej ósemki ze środkiem w Częstochowie. Pierwszy dzień opisałem w poprzedniej relacji. Kto nie czytał - zapraszam. Najbardziej ostrzyłem sobie zęby na przejazd jednotorową linią Herby Nowe - Kępno, na której ruch jest niewielki. Z niewielkim udziałem pociągów pośpiesznych. Wówczas jeszcze dwóch. Obecnie - jednego. Tego drugiego, którym jechałem, już nie ma. Znowu zatem, choć wówczas jeszcze o tym nie wiedziałem, trafiłem w dziesiątkę z wyborem trasy i pociągu. Zaliczałem linie przez większość tego dnia, bo od Herbów aż do Poznania trasę miałem przejechaną tylko w jedną stronę. Do rzeczy.

W Krakowie obudziłem się wcześnie rano, by zza okna usłyszeć szum i pluskanie deszczu. Niedobrze. Chlapiąc dookoła siebie wodą dotarłem do dworca Płaszów, gdzie nabyłem kilka gumowych buł, zamierzając gdzieś po drodze je spożyć w charakterze śniadania. Prosto ze sklepu z bułami i innym dobrem spożywczym pobiegłem do czekającego przy drugim peronie pośpiecha "Galicja" z Rzeszowa do Szczecina. Pociąg zestawiony był w większości z wagonów zmodernizowanych w ramach SPOT. Bez problemu znalazłem sobie miejsce przy oknie przodem do jazdy w bezprzedziałowej dwójce. Wagony prezentują się nieźle, są w miarę czyste i niezdewastowane. Oczywiście w co drugim drzwi szczytowe i wewnętrzne trzeba otwierać ręcznie, mimo wyposażenia ich w pneumatyczne siłowniki i podłączenia do nich powietrza z lokomotywy. W efekcie w bezprzedziałowej "stodole" hałas często drażni uszy, bo nikomu się nie chce z syczącymi nieustannie drzwiami siłować. I tak syczą sobie po kres świata otwarte, a wiatr po pociągu hula. Frekwencja w Płaszowie taka sobie - 30-40%, od Krakowa Głównego już trochę lepiej, z tendencją rosnącą w Kierunku Katowic. Jak było dalej, nie wiem, bo w Katowicach przesiadłem się do pojedynczej plastikowej jednostki jadącej do Częstochowy. Podczas podróży tym cudem techniki zjadłem gumowe buły z Krakowa z kabanosami "Krakus" (bynajmniej nie produkowanymi w Krakowie). W osobówce do Częstochowy zapełnienie spore, większość miejsc siedzących zajęta, i na każdym postoju spora wymiana pasażerów. Przesiadkę w Częstochowie miałem mocno hardkorową - bodaj cztery minuty, ale bez problemu udało mi się zająć miejsce w gotowym do odjazdu "Wikingu" relacji Częstochowa - Szczecin. Mimo niedzieli, dnia wysokofrekwencyjnego, znalazłem sobie bez problemu pusty przedział w ostatniej dwójce. A skład liczył sobie ledwie cztery wagony... Ale, z drugiej strony, godzina odjazdu z Częstochowy (10:20) chyba specjalnie została tak pomyślana, żeby udowodnić niepotrzebność tego pociągu i go skasować. Co się zresztą po wakacjach stało. "Wiking" ruszył ze swej stacji początkowej planowo. Katowicki wagon, w którym zająłem miejsce, był czysty, wyposażony w ogrzewanie nawiewne, białe szmatki na oparciach siedzeń, jednak nie miał firanek w oknach zewnętrznych. W oknach między przedziałami a korytarzem firanki były. Solidna, nowosączowa modernizacja mechpoma z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Ruszyliśmy, bez postoju w Stradomiu, w kierunku Herbów. Za Herbami Starymi zboczyliśmy z linii do Lublińca w kierunku Herbów Nowych, gdzie nastąpił pierwszy postój. Z którego prawie nikt nie skorzystał. Na obrazkach: wnętrze wagonu, pożegnanie linii do Lublińca, przywitanie z magistralą węglową i stacja Herby Nowe.

2009_05_31_11_59_20_herby_nowe.jpg2009_05_31_11_59_52_herby_nowe.jpg2009_05_31_11_53_34_herby_stare.jpg2009_05_31_11_56_00_herby_nowe.jpg2009_05_31_12_01_28_herby_nowe.jpg

W Herbach staliśmy kilka minut, wśród nieustępliwie padającego deszczu. Odniosłem wrażenie, że ludzie z PKP bardzo chcieli zlikwidować "Wikinga" - dali mu przedziwną godzinę odjazdu z Częstochowy, i jeszcze porobili jakieś kosmiczne rezerwy rozkładowe na odcinku Częstochowa - Kępno. Chyba żeby udowodnić, że jedzie się tędy tak samo wolno jak przez Lubliniec - Kluczbork. Tak na oko z 15-20 minut można by spokojnie urwać z czasu przejazdu, likwidując ciągnące się niemiłosiernie postoje na każdej stacji. Sama jazda jest bardzo szybka - za Herbami Nowymi opuszczamy magistralę węglową, i prostą jak drut linią zanurzamy się w lasy, by przez te lasy stałym tempem pędzić. Z początku jazda przez las jest nużąca, nawet lekko zacząłem przysypiać (pogoda mocno temu sprzyjała), na szczęście pociąg zatrzymał się w Krzepicach, co mnie obudziło. Kolejny długaśny postój na wsiadanie jednego pasażera. Dworzec w Krzepicach, jak na tak małą miejscowość i małą ruchliwość linii, jest imponujący, podobnie zresztą jak gmach w Herbach Nowych. Oba zbudowano w charakterystycznym dla "węglówki" stylu, i pewnie ich wielkość wynika po części z ówczesnych zapotrzebowań propagandowych. Za Krzepicami za oknami wagonu zrobiło się ciekawiej -  pojawiły się wzgórza, pola, mosty i małe jeziorka. Krajobraz stał się interesujący, także dzięki leżącym gęsto wsiom i miasteczkom i coraz częstszym przebłyskom słońca przez dotychczas jednolitą, szarą warstwę chmur. Do Wielunia jedzie się z Krzepic długo, ale nie można się tą jazdą, dzięki urozmaiconym widokom, znudzić. Wieluń posiada stację Dąbrowa na obrzeżach miasta, na której pośpieszne się nie zatrzymują (za to osobowe kończyły i zaczynały bieg od wielu lat), oraz przystanek osobowy Wieluń, położony bliżej centrum. Na tym przystanku "Wiking" miał kolejny postój. I to postój jak najbardziej potrzebny - na peronie czekało ponad 20 osób. Część z nich jedynie odprowadzała wsiadających, ale i tak mizerne zapełnienie pociągu znacznie się zwiększyło. I znowu prawie dziesięć minut stania. Z Wielunia blisko do Wieruszowa, więc zasnąć nie było kiedy, chociaż krajobraz zrobił się rolniczo-równinny. W Wieruszowie też jest stacja, na której się nie zatrzymaliśmy, i przystanek Miasto, gdzie wypadł nam kolejny postój. Tutaj jedynie kilka osób zasiliło szeregi pasażerów. A potem, ledwo się pociąg rozpędził, wjechaliśmy do Kępna. Gdzie na peronie czekało mnóstwo ludzi, wskutek czego moja samotność w przedziale przeszła do historii. Poniżej kolejne postoje "Wikinga": Krzepice, Wieluń, Wieruszów Miasto i Kępno.

2009_05_31_12_26_32_krzepice.jpg2009_05_31_12_43_26_krzepice.jpg2009_05_31_13_02_20_wielun.jpg2009_05_31_13_29_46_wieruszow_miasto.jpg2009_05_31_13_42_06_kepno.jpg

Kępno jest bardzo ciekawą stacją, bowiem linie krzyżują się dwupoziomowo pod kątem 90 stopni. Dołem przebiega linia Herby - Oleśnica (którą przyjechał "Wiking"), odgałęzia się także nieczynna linia do Namysłowa. Zaś górą poprowadzono linię Kluczbork - Poznań (którą ruszymy w dalszą drogę). Jak się każdy zapewne domyśli - wokół stacji zbudowano plątaninę łącznic, dzięki którym możliwy jest transfer z "dołu" na "górę" i na odwrót. Właściwa stacja Kępno jest na dole, górą biegnie dwutorowa linia z dwoma peronami przy każdym torze. Stacją dla pociągów towarowych jadących górną linią jest leżący tuż obok Hanulin. Po odjeździe z Kępna zaraz za stacją ostro skręciliśmy na łącznicę do tegoż Hanulina, zawróciliśmy niemal o 180 stopni, wzdłuż stacji w Kępnie, by po kilku minutach jazdy wjechać na linię, pod wiaduktem której kilka minut wcześniej staliśmy. Wesołe to wszystko. W Hanulinie oczywiście nie mieliśmy postoju - żadne pociągi pasażerskie tam się nie zatrzymują, nie ma nawet peronów. Postój był za to w Ostrzeszowie, gdzie uwagę zwraca imponująca wieża wodna. Na linii do Poznania jedzie się ciekawie - jeden z jej torów jest wyremontowany i można na nim rozwinąć większą prędkość. Pociągi pasażerskie starano się wytrasować tak, by jechały możliwie szybko, stąd część trasy pokonują torem niewłaściwym (pardon, "przeciwnym do zasadniczego", czy jak tam to się teraz zwie). Następny postój wypadł w Ostrowie Wielkopolskim - "mieście kolejarzy", ostatnio nieco podupadłym. Jak wszystko, co się w Polsce z koleją wiąże. Podupadły czy nie, jest ciągle Ostrów sporym i ważnym węzłem, choć bardziej w ruchu towarowym niż pasażerskim. Zbiegają się tu linie z Poznania, Kluczborka, Wrocławia, Leszna i Łodzi. Pociągów pośpiesznych przejeżdża dużo mniej niż jeszcze kilka lat temu. Węzeł ma więc znaczenie głównie dla ruchu regionalnego. Ale na nasz pospieszny czekało na peronie mnóstwo ludzi. W wagonach zaczęło być tłoczno, pojawili się pierwsi stacze na korytarzu. Na obrazkach: odjazd z Kępna, wjazd do Hanulina, Ostrzeszów i Ostrów Wielkopolski.

2009_05_31_13_43_20_kepno.jpg2009_05_31_13_46_00_hanulin.jpg2009_05_31_13_58_34_ostrzeszow.jpg2009_05_31_14_00_56_ostrzeszow.jpg2009_05_31_14_23_18_ostrow_wielkopolski.jpg

Po odjeździe z Ostrowa zaczęło mnie morzyć. Byłem, dzięki późnemu wczorajszemu przyjazdowi do Krakowa, niewyspany. Swoje dołożyła poranna deszczowa pogoda i duszne powietrze, w dodatku wylazło słońce, a przy oknie nie było firanek. Słońce świeciło na mnie, grzało, grzało i grzało... Zmienić miejsca się nie dało, bo pociąg był pełny. Na domiar nieszczęścia usiadła obok niewiasta rozmiarów i wieku słusznego, rozłożyła gazetę opisującą ze szczegółami, kto z kim kiedy spał, a z kim wtedy spać powinien. I wyjęła wór aromatycznych kanapek, które jęła pochłaniać, niczym automat hazardowy bilon. Z letargu wyrwał mnie kolejny postój w Pleszewie - by zobaczyć dworzec i następną ogromną wieżę ciśnień, musiałem wyjść na korytarz, a to dosyć skuteczny sposób na pobudkę. Przed wjazdem do Jarocina udało mi się zrobić zdjęcie pociągowi (w tradycyjnym składzie 1 EN57), wyjeżdżającemu akurat w stronę Krotoszyna. Jarocin to spory węzeł, można stąd dojechać do Ostrowa, Poznania, Gniezna, Krotoszyna i Leszna. Wszystkie kierunki są czynne w ruchu pasażerskim, oczywiście główną jest linia Kluczbork - Poznań. Minęliśmy się podczas postoju w Jarocinie z TLK "Barbakan" ze Szczecina do Krakowa. Pociągu, z którym łączyła "Wikinga" jazda nietypową trasą przez Wieluń i Herby. Były to jedyne dwa pociągi dalekobieżne na tej trasie. Od września ostał się ino "Barbakan". Po odjeździe z Jarocina jeszcze tylko króciutki postój w Środzie Wielkopolskiej, gdzie na horyzoncie ujrzałem nadciągające od południa potężne, czarne chmury (czyżby nawałnica z Krakowa postanowiła mnie dopędzić?) i potem pełznięcie w nieprzyzwoicie wolnym tempie do Poznania, bo musieliśmy w popołudniowym szczycie komunikacyjnym zjechać na ten drugi, wolniejszy tor. Według rozkładu przejechanie 33 km ze Środy do Poznania miało nam zająć (bez żadnych postojów!) 45 minut. Na szczęście rozkład na tym odcinku też zakładał sporą rezerwę, bo dojechaliśmy 10 minut wcześniej. Ale i tak, po dobrym tempie jazdy prawie od samej Częstochowy, było to ciężkie przeżycie. I znowu zacząłem przysypiać. Na obrazkach: Pleszew, pociąg do Krotoszyna uciekający z Jarocina, mijanka z "Barbakanem" w Jarocinie, Środa Wielkopolska.

2009_05_31_14_46_58_pleszew.jpg2009_05_31_14_47_20_pleszew.jpg2009_05_31_14_59_52_jarocin.jpg2009_05_31_15_03_02_jarocin.jpg2009_05_31_15_34_10_sroda_wielkopolska.jpg2009_05_31_15_35_28_sroda_wielkopolska.jpg

W końcu, po dosyć męczącej jeździe (jednak odzwyczaiłem się od podróży drugą klasą w czasach taniego Regio Karnetu "na wszystko") wysiadłem z dusznego wagonu. Widok dworca w Poznaniu przy powrotach z dłuższych wyjazdów zawsze jest dla mnie zapowiedzią domu. Stąd do Wrocławia pociągiem to prawie jak z Leśnicy do rynku tramwajem - przystanki znam na pamięć. :) Zanim jednak ruszyłem "tramwajem" do domu, postanowiłem, korzystając ze sporej ilości czasu, udokumentować fotograficznie obecny stan dworca głównego. PKP szumnie zapowiadają jego gruntowną przebudowę, więc może w całej serii pożegnań podczas tej wyprawy nadszedł czas na ostatnie - ze starym, dobrze znanym i miło mi się kojarzącym dworcem? Z jego ogromnym, kanciastym budynkiem, prostokątnym holem pełnym zawsze ludzi, automatami z kawą, batonikami i chipsami, drewnianym panem zapowiadającym pociągi, poczekalnią w KFC, gofrową dziupla i Biedronką? Z jednej strony fajnie - może nowy dworzec będzie ładniejszy. Z drugiej - szkoda, bo to kawał historii moich podróży - od najmłodszych lat do dzisiaj. I zawsze, przez te wszystkie lata, poznański dworzec imponował mi, przybyszowi ze smrodliwego i wiecznie niedomytego Wrocławia Głównego, czystością i porządkiem. I ilością peronów. :) Na obrazkach: Poznań Główny.

2009_05_31_16_15_20_poznan_glowny.jpg2009_05_31_16_17_28_poznan_glowny.jpg2009_05_31_16_22_18_poznan_glowny.jpg2009_05_31_16_23_56_poznan_glowny.jpg2009_05_31_16_25_04_poznan_glowny.jpg2009_05_31_16_26_58_poznan_glowny.jpg2009_05_31_16_28_00_poznan_glowny.jpg2009_05_31_16_29_50_poznan_glowny.jpg2009_05_31_16_31_22_poznan_glowny.jpg2009_05_31_17_01_16_poznan_glowny.jpg

Po obfotografowaniu holu dworca i przejścia pod peronami udałem się jeszcze na tradycyjna kawę w tradycyjnym miejscu z "M" w nazwie. Gdzie dopadła mnie w końcu nieustępliwa ulewa. I tak, w deszczu i mroku, opuściłem Poznań prestiżowym "Gwarkiem" ze Słupska do Katowic. Nawet udało mi się, mimo niedzieli i sporego tłoku, znaleźć w ostatnim wagonie pusty przedział. Trochę tam było piwa na podłodze, ale cóż to za problem je wytrzeć? Potem dosiadł się do mnie wielki, łysy skinhead, co dało mi gwarancję bezpieczeństwa i niezapełniania się przedziału na dalszą drogę do Wrocławia. Gdzieś w okolicach Kościana przestało padać, w Lesznie z powrotem na niebie zabłysło zachodzące powoli słoneczko, a we Wrocławiu już śladu po deszczu nie było. Na Mikołajów dojechaliśmy, jak tradycja linii poznańskiej nakazuje, kilka minut przed czasem. I wielka ósemka została (prawie) domknięta.  Na obrazkach - przedział i toaleta w "Gwarku" kilka migawek z jazdy do Wrocławia: Kościan, Żmigród, Skokowa i Oborniki Śląskie, tablica kierunkowa pociągu oraz jego odjazd z Mikołajowa w dalszą drogę do Katowic.

2009_05_31_17_43_48_poznan_glowny.jpg2009_05_31_17_45_06_poznan_glowny.jpg2009_05_31_19_59_12_oborniki_slaskie.jpg2009_05_31_18_20_42_koscian.jpg2009_05_31_19_19_30_zmigrod.jpg2009_05_31_19_37_24_skokowa.jpg2009_05_31_19_46_28_oborniki_slaskie.jpg2009_05_31_20_00_10_oborniki_slaskie.jpg2009_05_31_20_10_00_wroclaw_mikolajow.jpg2009_05_31_20_12_28_wroclaw_mikolajow.jpg

Jak zwykle zapraszam wszystkich Czytelników na pl.misc.kolej, gdzie ten artykuł, w trochę skróconej postaci, również zamieszczę. A miłośników obrazków pięknie proszę do galerii.

Dodaj komentarz

Plain text

  • Znaczniki HTML niedozwolone.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.
CAPTCHA
Nie jestem robotem!