2009-06-03

Wrocław Pracze - Rzepin - Międzyrzecz - (Zbąszynek) - Wolsztyn - Poznań Główny - (Wrocław Mikołajów)

Po wojażach prestiżowymi pośpiesznymi wróciłem na ziemię. Następną podróż odbyłem na pokładzie plebejskich i bezprzedziałowych pociągów regionalnych. A była to wyprawa przez dolnośląsko - lubuskie lasy i wielkopolskie pola. Zaliczenie w drugą stronę odcinków Rzepin - Międzyrzecz i Wolsztyn - Poznań. I przypomnienie magistrali nadodrzańskiej, którą od bardzo dawna już nie jechałem. Dzięki omijaniu z daleka pociągów prestiżowego przewoźnika mogłem do woli korzystać z dobrodziejstw Regio Karnetu. Jak zmieniła się od czasów mojego dzieciństwa linia nadodrzańska? Co słychać w tym roku w Rzepinie? Czy wypalona ruina dworca w Międzyrzeczu jeszcze stoi? Na te wszystkie pytania tego dnia uzyskam odpowiedzi. No i dołożę kolejne czarne kreski na mapie zaliczeń. To, w końcu, cel główny prawie wszystkich moich wojaży.

Wycieczkę zaczynam skoro świt na peryferyjnej stacyjce Wrocław Pracze. Pracze Odrzańskie to najniżej położona część Wrocławia, okolica półwiejska, wśród podmokłych łąk i lasów, daleko od centrum, za to stosunkowo niedaleko Odry oraz Leśnicy, gdzie mieszkam. Stąd dużo wygodniej było mi zacząć wyprawę na tej stacji, niż jechać wcześnie rano do miasta. Autobus 403 w dziesięć minut dowiózł mnie z pętli na Leśnicy pod stację. W okolicy żywego ducha. Miałem do przyjazdu pociągu około dwudziestu minut czasu, który skrzętnie wykorzystałem na zrobienie zdjęć tej rzadko odwiedzanej stacyjki w piękny, wiosenny poranek. Budynek dworca jest zamknięty na cztery spusty i zaniedbany, o kasie biletowej już dawno tu zapomniano, ale całość od zewnątrz prezentuje się wśród wiosennej zieleni zgrabnie. Uwagę zwracają napisy z nazwą stacji - od strony ulicy wykonany jakąś bardzo archaiczną czcionką - nigdzie indziej takiej nie widziałem, a z boku budynku spod nowej warstwy farby wyziera jeszcze stara nazwa "Wrocław Pracze Odrzańskie". Ponoć w ramach wszechobecnych przygotowań do Euro 2012 także ta stacja ma być przebudowana. Zobaczymy.

2009_06_03_05_55_06_wroclaw_pracze.jpg2009_06_03_05_59_42_wroclaw_pracze.jpg2009_06_03_06_01_14_wroclaw_pracze.jpg2009_06_03_06_03_42_wroclaw_pracze.jpg2009_06_03_06_06_16_wroclaw_pracze.jpg

W trakcie moich czynności fotograficznych na peronie pojawiło się jeszcze dwoje oczekujących. Wkrótce nadjechał "dalekobieżny" (ponad 200 km w końcu) osobowy z Wrocławia do Rzepina, zestawiony z pojedynczego EN57. W środku - nadspodziewanie dużo ludzi - w moim przedziale ponad połowa miejsc była zajęta, w sąsiednich sytuacja wyglądała podobnie. Więc nie tylko do Wrocławia wcześnie rano ludzie jeżdżą. No proszę... Prędkości na linii są bardzo różne, przeważają, niestety, te kiepściejsze. To skutki zarówno wieloletnich pekapowskich zaniedbań, jak i powodzi w 1997 r., która tę linię, biegnącą wzdłuż Odry, mocno dotknęła. Bliskość rzeki łatwo zauważyć - na krótkim odcinku między Wrocławiem a Ścinawą dwa razy ją przecinamy - raz koło brzegu Dolnego, kolejny - koło Ścinawy. Potem jeszcze raz pokonamy ją przed Czerwieńskiem. Nie podejmuję się relacjonowania, na których odcinkach pociąg jechał szybko, a na których wolno, bo nie da rady tego spamiętać. Kto chce to sprawdzić - niech się przejedzie. Linia, mimo że biegnąca odludnymi okolicami i w sporej części przez lasy, jest (przynajmniej moim zdaniem) ciekawa. Sporo tu dobrze zachowanych poniemieckich budynków dworcowych, duży ruch towarowy (w dużej części prowadzony przez przewoźników prywatnych, co daje szansę zobaczenie różnorodnego taboru). Po drodze liczne czynne stacje, służące głównie wspomnianym wyżej pociągom towarowym. Bowiem ruch pasażerski nie jest obfity. Zarówno ze względu na przebieg linii (prawie brak przewozów aglomeracyjnych, lokalne też niewielkie) jak i jej kiepski stan techniczny (co dyskwalifikuje ją w ruchu dalekobieżnym - a kiedyś to tędy jeździło się z Wrocławia do Szczecina). Miłośnicy filozoficznych kontemplacji też powinni być wniebowzięci. Są odcinki - zwłaszcza między Zieloną Górą a Rzepinem, gdzie pociąg sunie sobie wolno kilkanaście minut cały czas przez las bez żadnego postoju, i można do woli oddawać się rozmyślaniom. Albo uciąć drzemkę, jeżeli ktoś myśleć nie lubi, czy akurat się nie wyspał. Na obrazkach: przyjazd mojego pociągu na Pracze, kolejne przystanki za Wrocławiem: Brzezinka Średzka, Czerna Mała, Księginice, Brzeg Dolny, Łososiowice, Wołów, Orzeszków, Małowice Wołowskie oraz most na Odrze przed Ścinawą.

2009_06_03_06_08_32_wroclaw_pracze.jpg2009_06_03_06_18_24_brzezinka_sredzka.jpg2009_06_03_06_22_44_czerna_mala.jpg2009_06_03_06_27_32_ksieginice.jpg2009_06_03_06_35_44_brzeg_dolny.jpg2009_06_03_06_40_56_lososiowice.jpg2009_06_03_06_45_38_wolow.jpg2009_06_03_06_58_44_orzeszkow.jpg2009_06_03_07_03_12_malowice_wolowskie.jpg2009_06_03_07_06_50_scinawa.jpg

"Nadodrzanka" kojarzy się zazwyczaj z długą, nudną podróżą przez bezkresne bory. Jednak między Wrocławiem a Głogowem za oknem wagonu widać pola i łąki, a pociąg zatrzymuje się dość często. Sporo ludzi wysiadło w Brzegu Dolnym, jednak praktycznie na każdym postoju zauważyłem jakąś wymianę pasażerów. Trudno by było określić jakiś wiodący cel ich podróży, bo ilość wsiadających i wysiadających była w przybliżeniu równa. Za to w przeciwną stronę widać było wyraźny trend - na każdym peronie w kierunku wrocławskim oczekiwała spora grupa ludzi, głównie młodych, pewnie jadących po nauki do stolicy województwa. W końcu minęliśmy obszprejowany dwuskład EN57, pełny ludzi zdążających do miasta. Większa wymiana pasażerów, oprócz wspomnianego już Brzegu Dolnego, była też w Wołowie i Ścinawie. Kiedyś w Ścinawie można się było przesiąść na pociągi w kierunku Rawicza i Legnicy. Linia od strony Rawicza dochodziła do wrocławskiej przed mostem na Odrze (tym z obrazka powyżej), wspólnie pokonywały rzekę i bardzo długim łukiem dochodziły do stacji. Ten wyjątkowo fikuśny zakręt pamiętam z dzieciństwa, gdy jeździłem z mamą pociągami do Szczecina. Przeważnie nocnymi. "Omijanie Ścinawy" - jej gorejących na horyzoncie światełek - wyjątkowo mnie wtedy fascynowało. Teraz jedyną stacją węzłową między Wrocławiem a Głogowem jest Rudna-Gwizdanów, gdzie dochodzi linia z Legnicy. Dochodzi właściwie wcześniej, bo już przystanek Rudna Miasto jest dla obu linii wspólny, potem przez trzy kilometry biegną razem. Wymiana pasażerów w Rudnej była żadna, czemu trudno się dziwić, bo stacja leży na odludziu, pomiędzy dwoma miejscowościami, od których wzięła swoją nazwę (bardzo mnie za dziecięcych czasów śmieszącą). Im bliżej Głogowa, tym pociąg jedzie wolniej. Może dlatego, że coraz bliżej Odry biegną tory, więc szkody popowodziowe pewnie większe. Bloki któregoś z głogowskich osiedli widać na dobre kilkanaście minut przed dojechaniem do stacji. Ostatnie kilkaset metrów przed wjazdem w perony toczymy się spacerowo tuż obok Odry, jeden z torów w "pół-tunelu" - z lewej strony ściana, nad głową głogowskie Stare Miasto, z prawej strony Odra, którą widać przez łukowate "okienka". Ciekawie to musiało wyglądać podczas powodzi, bo od torów do lustra wody daleko nie jest. Na obrazkach: Ścinawa, Chełmek Wołowski, Rudna Miasto, Rudna-Gwizdanów, Grębocice, Krzepów, Głogów i Głogów Huta.

2009_06_03_07_10_32_scinawa.jpg2009_06_03_07_17_42_chelmek_wolowski.jpg2009_06_03_07_24_46_rudna_miasto.jpg2009_06_03_07_28_32_rudna_gwizdanow.jpg2009_06_03_07_41_42_grebocice.jpg2009_06_03_07_50_22_krzepow.jpg2009_06_03_07_58_50_glogow.jpg2009_06_03_08_10_00_glogow_huta.jpg

W Głogowie, oprócz głównego dworca, gdzie krzyżują się linie Wrocław - Szczecin i Łódź Kaliska - granica państwa, jest jeszcze położony na odludziu, ponury i kompletnie już chyba nieużywany przystanek Głogów Huta. Który wcale obok huty (ogromnej, swoją drogą) nie leży. Za to w Głogowie właściwym do pociągu wsiadł tłum ludzi, zajął wszystkie miejsca siedzące i niektóre stojące w przedsionkach. W większości była to młodzież jadące do Zielonej Góry - uczniowie szkół średnich, studenci oraz kategoria pośrednia - maturzyści szukający sobie uczelni. Akurat w takim okresie mi wycieczka wypadła. Kolejne postoje to też głównie wsiadający. A była też grupka pasażerów, jadąca do stolicy Lubuskiego od samego Wrocławia - zresztą czym innym jechać? Pośpieszny jest jeden, kosztuje krocie, odjeżdża z Wrocławia wieczorem i też się wlecze. W Nowej Soli długie składy cystern, całkowicie zbędne trzy perony (kiedyś kursowały stąd pociągi do Żagania czy Wolsztyna) i las pięknych semaforów kształtowych. W Niedoradzu minęliśmy się z pędzącym towarowym East West Railways, a niedługo później wjechaliśmy do Zielonej Góry. Gdzie 90% pasażerów opuściło pociąg. W ich miejsce wsiadło kilkadziesiąt osób, jednak sporo mniej, niż wysiadło, więc w kierunku Czerwieńska ruszyliśmy z zapełnieniem ~50%. Ponownie pokonaliśmy Odrę. A w Czerwieńsku mieliśmy nieplanowany dziesięciominutowy postój w oczekiwaniu na opóźniony pociąg z Poznania, z którego nawet kilka osób się przesiadło. No i zaczęła się psuć pogoda. Zrobiło się chłodno i pochmurno. Jakiś pech mnie z tą pogodą ostatnio prześladuje. Na obrazkach: Wróblin Głogowski, Brzeg Głogowski, Czerna, Bytom Odrzański, Nowa Sól, Niedoradz, Stary Kisielin, Zielona Góra, Przylep i Czerwieńsk.

2009_06_03_08_15_06_wroblin_glogowski.jpg2009_06_03_08_19_34_brzeg_glogowski.jpg2009_06_03_08_24_40_czerna.jpg2009_06_03_08_32_38_bytom_odrzanski.jpg2009_06_03_08_47_40_nowa_sol.jpg2009_06_03_08_58_08_niedoradz.jpg2009_06_03_09_05_20_stary_kisielin.jpg2009_06_03_09_13_44_zielona_gora.jpg2009_06_03_09_30_12_przylep.jpg2009_06_03_09_39_14_czerwiensk.jpg

Wyjeżdżając z Czerwieńska mijamy ruszający prawie równolegle w kierunku Gubina towarowy Lotosu (dużo można tych prywaciarzy tu spotkać, duużo). A za Czerwieńskiem zaczyna się najbardziej klasyczna z klasycznych jazd magistrala nadodrzańską - tory proste aż po horyzont, po jednej i drugiej stronie las, a w lesie zagubione małe wioseczki z małymi, jakby z historycznych fotografii wyciągniętymi stacyjkami. Na stacyjkach - kolejarze z pomarańczowymi chorągiewkami. Jak za mojego dzieciństwa. Tylko wtedy pociągi tędy szybciej (i częściej) jeździły... Ludzie na tych stacyjkach głównie wysiadają, wracając z lokalnej metropolii, wsiada mało kto i mało gdzie, więc w połowie drogi do Rzepina pociąg jest juz przeraźliwie pusty. W moim przedziale jadę sam. Zaczyna padać. Deszcz, pusty pociąg i lasy po horyzont. Coś pięknego. Przed Rzepinem odgałęzia się jego towarowa obwodnica, która jest dwutorowa. Linia właściwa na odcinku Jerzmanice Lubuskie - Rzepin ma jeden tor. W Rzepinie wysiadam jako jeden z kilkorga pasażerów, którzy dojechali do samego końca. Pociąg przyjeżdża idiotycznie, nie jest tu z niczym kompletnie skomunikowany. Na przesiadkę do Międzyrzecza muszę czekać ponad godzinę. Wyjątkowo to przemyślane. Na obrazkach: Nietkowice, Będów, Radnica, Bytnica, Budachów, Pliszka, Gądków Wielki, Jerzmanice Lubuskie i mój pociąg z Wrocławia odpoczywający po długiej jeździe w Rzepinie.

2009_06_03_09_54_50_nietkowice.jpg2009_06_03_09_58_38_bedow.jpg2009_06_03_10_04_46_radnica.jpg2009_06_03_10_21_14_bytnica.jpg2009_06_03_10_25_58_budachow.jpg2009_06_03_10_31_30_pliszka.jpg2009_06_03_10_36_14_gadkow_wielki.jpg2009_06_03_10_43_08_jerzmanice_lubuskie.jpg2009_06_03_10_53_06_rzepin.jpg2009_06_03_10_57_28_rzepin.jpg

W Rzepinie sporo czasu spędziłem w ubiegłym roku, gdy zaliczałem linię międzyrzecką w drugą stronę. Też trzeba było długo czekać na przesiadkę w kierunku Poznania. Cóż, widać taki urok tego węzła. Dworzec dalej jest czysty i zadbany, podobnie perony i przejście pod nimi. Właściwie - pod połową. Po stronie kostrzyńsko - wrocławskiej (dworzec jest miedzy torami) przejście jest w poziomie torów. Po stronie prestiżowej, warszawsko - berlińskiej jest już tunel. Od strony wjazdów z Poznania i Zielonej Góry obie grupy łączy esowaty tor krzyżujący się zaraz za dworcem z ulicą prowadzącą do miasta. Tą ulicą wybrałem się na krótki spacer po okolicy. Która, jak to często bywa, jest peryferyjna, do centrum stąd daleko. Szybko wróciłem więc na dworzec, bo deszcz padał coraz intensywniej. Wewnątrz budynku napotkałem pozostałość po imprezie muzyczno-kolejowej "Szynoblues", która już chyba cyklicznie się tu odbywa. Pozostałość w postaci plakatu na drzwiach do poczekalni oczywiście sfotografowałem, podobnie jak wjazd i postój przy peronie czwartym hiperdalekobieżnego osobowego ze Szczecina do Wrocławia (EN57, a co) oraz wjazd jeszcze bardziej dalekobieżnego BWE z Warszawy do Berlina na peron drugi. Przy tym peronie podstawiono również mój pociąg do Międzyrzecza - tak jak się spodziewałem, był to SA105. W jego cieplutkim wnętrzu zasiadło ledwie kilka osób. Czemu trudno się dziwić - wyjazd w samo południe i brak skomunikowania z czymkolwiek, poza owym BWE. Wyjątkowe marnotrawstwo pieniędzy - to jeden z dwóch w ciągu doby pociągów pokonujących pełną trasę Rzepin - Międzyrzecz. W nowym rozkładzie, obowiązującym od grudnia 2009, niewiele się zmieniło - dalej mamy tylko dwa pociągi Rzepin - Międzyrzecz, i dalej jeden z nich odjeżdża o 12:00. Poprawiono jedynie skomunikowanie - pociąg od strony Zielonej Góry przyjeżdża teraz kilka minut przed dwunastą. Może dzięki temu kilka osób więcej do Międzyrzecza pojedzie? Obrazki z Rzepina poniżej.

2009_06_03_10_58_08_rzepin.jpg2009_06_03_10_58_58_rzepin.jpg2009_06_03_10_59_08_rzepin.jpg2009_06_03_11_00_36_rzepin.jpg2009_06_03_11_08_42_rzepin.jpg2009_06_03_11_39_04_rzepin.jpg2009_06_03_11_39_24_rzepin.jpg2009_06_03_11_45_30_rzepin.jpg2009_06_03_11_50_48_rzepin.jpg2009_06_03_11_53_08_rzepin.jpg

Telepiąc się z zimna zasiadłem kilka minut przed odjazdem wewnątrz cieplutkiego SA105. W środku, oprócz mnie, ledwie kilka osób. Z BWE nikt się nie przesiadł, więc szynobus odjechał prawie pusty. Nie minęło wiele czasu od odjazdu, i mój dziwny zwyczaj wystawiania obiektywu na każdą mijaną stację zainteresował jednego z policzalnych na palcach pasażerów. Pana o wyglądzie mocno szemranym i rumianych licach. Ścisnąłem mocniej aparat w garści, bo nigdy nic nie wiadomo. Pan jednak okazał się być wieloletnim pasażerem pociągów na tej linii, pamiętał jeszcze zielone międzyrzeckie TKt48, buchające kłębami dymu i pary, ciągnące jednowagonowe pociągi do Rzepina. O nic niepytany wygłosił własnego pomysłu długa teorię ekonomiki transportu kolejowego ("tyle lat prosperowało a teraz nie prosperuje"). Tak więc do Sulęcina, gdzie ów wesoły dżentelmen wysiadł, podróż miałem ciekawą. :) Za Sulęcinem w pociągu zrobiło się już przeraźliwie pusto, bo wysiadła tam większość pasażerów, a po drodze nie dosiadał się (poza niebywale frekwencyjnymi Smogorami) prawie nikt. Dzięki temu mogłem, już bez ciekawskich spojrzeń i pytań współpasażerów, dokładnie obfotografować wnętrze malutkiego szynobusu, łącznie z jego klaustrofobiczną toaletą. Dopiero trzy przystanki przed Międzyrzeczem zaczęło się wsiadanie. Był zatem moment, że jechałem prawie sam, nie licząc oczywiście pani kierownik i mechanika w kabinie. I znowu - pusty pociąg, za oknem lasy i lejący deszcz... Na obrazkach przystanki między Rzepinem a Międzyrzeczem: Lubiechnia Mała, Ośno Lubuskie, Smogory, Sulęcin, Wędrzyn, Trzemeszno Lubuskie, Templewo, Kursko, Gorzyca i mój SA105 z Rzepina przy peronie drugim w Międzyrzeczu.

2009_06_03_12_07_28_lubiechnia_mala.jpg2009_06_03_12_14_40_osno_lubuskie.jpg2009_06_03_12_26_04_smogory.jpg2009_06_03_12_36_46_sulecin.jpg2009_06_03_12_47_28_wedrzyn.jpg2009_06_03_12_52_16_trzemeszno_lubuskie.jpg2009_06_03_13_03_56_templewo.jpg2009_06_03_13_07_42_kursko.jpg2009_06_03_13_12_24_gorzyca.jpg2009_06_03_13_23_04_miedzyrzecz.jpg

Będąc w ubiegłym roku w Międzyrzeczu myślałem, że spalony dworzec gorzej już nie może wyglądać. Jak się okazuje - może, bo teraz wygląda gorzej. Wtedy jeszcze wewnątrz ruiny działała kasa biletowa, teraz wejście zamknięte jest na głucho, a wstępu zabraniają sugestywne tablice z informacją o groźbie zawalenia. Na części peronów położono nową kostkę, ale stoją też stare zegary pokazujące lokalny czas, mocno odmienny od środkowoeuropejskiego. Czadersko. Zapragnąłem (no, dobrze, moja wola akurat nie miała z tym nic wspólnego) skorzystać z toalety. Oczywiście na dworcu jej nie ma. Na placu przed dworcem odnalazłem drogowskazy pełne strzałek pokazujących przyjezdnym, w jakim kierunku trzeba szukać różnych istotnych w mieście miejsc. Milutko. Była też strzałka pokazująca kierunek do toalety. I toaleta, nie bardzo nawet daleko od dworca, też była. Nowa. Zamknięta na kłódkę. Wrrr. Kocham prowincję. Wracając do spraw kolejowych - cieszy zawsze moje oczy w Międzyrzeczu ogromna ilość wagonów towarowych. Dzięki przewozom towarowym żyje jeszcze (tylko co to za życie...) ta część linii Wierzbno - Rzepin, na której nie reaktywowano pociągów pasażerskich. Czyli odcinek w stronę Międzychodu. Idąc na stację po załatwieniu spraw nie cierpiących zwłoki usłyszałem z oddali trąbienie pociągu i pyrkanie spalinowego silnika. Czyżby towarowy? Tak. Nadjechał towarowy z ST43 na czele. I zaczęły się manewry z udziałem wagonów przytarganych przybyłym pociągiem oraz tych, które dotychczas stały na stacji. Dzięki temu nie nudziłem się ani trochę podczas oczekiwania na pociąg do Zbąszynka. którym był (a to niespodzianka) SA105. Ostro zapełniony ludźmi (sporo na stojąco), z których większość, oczywiście, w Międzyrzeczu wysiadała. Wsiadło trochę mniej - miejsca siedzące się zapełniły prawie wszystkie, ale na stojąco nikt nie musiał podróżować. Większość wsiadających stanowiła lokalna młodzież, wracająca ze szkoły. Bardzo hałaśliwa młodzież, zwłaszcza (trudno zresztą było przypuszczać inaczej) blond dziewczynki o doskonale pustych główkach. Fuj. Obrazki z Międzyrzecza poniżej.

2009_06_03_13_24_32_miedzyrzecz.jpg2009_06_03_13_25_22_miedzyrzecz.jpg2009_06_03_13_28_08_miedzyrzecz.jpg2009_06_03_13_29_20_miedzyrzecz.jpg2009_06_03_13_29_50_miedzyrzecz.jpg2009_06_03_13_30_28_miedzyrzecz.jpg2009_06_03_13_33_08_miedzyrzecz.jpg2009_06_03_13_34_14_miedzyrzecz.jpg2009_06_03_13_36_12_miedzyrzecz.jpg2009_06_03_14_08_22_miedzyrzecz.jpg2009_06_03_14_12_10_miedzyrzecz.jpg2009_06_03_14_16_32_miedzyrzecz.jpg

Jak pewnie zauważyliście na zdjęciach, podczas mojego pobytu w Międzyrzeczu poprawiła się pogoda. Zaczęło świecić słoneczko. No tak, przecież w SA do Zbąszynka usiadłem od strony zachodniej. Więc musiało świecić, żebym zrobił brzydkie zdjęcia pod światło. Na każdym przystanku szynobus pozbywał się kilku pasażerów. Grupa wesołych dziewcząt i młodzieńców wracających ze szkoły wkrótce liczyła już tylko cztery osoby. Niestety te najbardziej hałaśliwe. Wysiedli dopiero w Dąbrówce, czyli prawie przed samym Zbąszynkiem. Natomiast wcześniej, w Lutolu, mieliśmy zagadkowy postój. Z niczym się nie mijaliśmy, a na semaforze było czerwone. Kierownik wysiadł, i gdzieś poszedł. Po paru minutach wrócił, odprowadzany przez dyżurnego ruchu, zaświeciło się zielone i ruszyliśmy dalej. W Zbąszynku błyskawicznie przesiadłem się na pociąg do Leszna (jak zwykle był to wielkopolski SA108), którym dotarłem do Wolsztyna. Między Zbąszynkiem a Wolsztynem postanowiłem zrobić sobie przerwę w pstrykaniu, bo juz dwukrotnie: w tym i ubiegłym roku, tędy jechałem i zdjęcia robiłem. A czas zaoszczędzony na niefotografowaniu poświęciłem na spożycie pierwszego tego dnia posiłku. Przydał się. Chwalebny zamiar odpoczywania od fotek porzuciłem w Stefanowie. Na tej malutkiej i uroczej stacyjce pociąg z Leszna mija się zwykle z pociągiem do Leszna. A ponieważ słoneczko miło świeciło, a jedzonko grzało w środku, wybrałem się podczas oczekiwania na przyjazd przeciwpociągu na chwilę na peron. Szkoda tracić okazję na fotki w Stefanowie. A potem już żadnych zdjęć i bardzo szybka przesiadka w Wolsztynie na SA132 do Poznania, który już szykował się do odjazdu z peronu trzeciego. Ruszył prawie równolegle z opuszczonym przeze mnie SA108 do Leszna i przez klika minut oba jechały obok siebie, co zmusiło mnie znowu do wzięcia do ręki aparatu. Na obrazkach przystanki między Rzepinem a Zbąszynkiem: Bukowiec Międzyrzecki, Panowice, Lutol Suchy, Chociszewo-Rogoziniec i Dąbrówka Wielkopolska, mijanka w Stefanowie i jazda równoległa w Wolsztynie.

2009_06_03_14_43_26_bukowiec_miedzyrzecki.jpg2009_06_03_14_48_12_panowice.jpg2009_06_03_14_51_16_lutol_suchy.jpg2009_06_03_14_58_08_chociszewo-rogoziniec.jpg2009_06_03_15_03_20_dabrowka_wielkopolska.jpg2009_06_03_15_32_02_stefanowo.jpg2009_06_03_15_32_26_stefanowo.jpg2009_06_03_15_33_14_stefanowo.jpg2009_06_03_15_33_50_stefanowo.jpg2009_06_03_15_57_36_wolsztyn.jpg2009_06_03_16_03_28_wolsztyn.jpg

Jak pewnie zauważyliście na zdjęciach :), pogoda znowu zaczęła się psuć. Chmury wyglądały tym razem na burzowe, lada chwila spodziewałem się piorunów, wichury i gradu wielkiego jak kurze jaja. A pociąg z Wolsztyna do Poznania był pusty. Na pewno jechało nim więcej ludzi niż z Rzepina do Międzyrzecza, ale też SA132 to dużo większy pojazd niż SA105. Więc wrażenie pustki było nawet bardziej dojmujące. I znowu - chmury, zaczynający padać deszcz, półmrok i pusty pociąg. Deja vu... Stacyjki i przystanki na linii do Poznania leżą gęsto (w końcu to ludna Wielkopolska) i są bardzo fotogeniczne. Gdyby tak jeszcze były zadbane... Marzenie ściętej głowy. Na plus wielkopolskim kolejarzom trzeba zaliczyć umiejętność uruchomienia automatycznego zapowiadania przystanków w szynobusie - rzadka rzecz, w lubuskich SA jeszcze się z tym nie spotkałem. Lać, i to ostro, zaczęło w pobliżu Grodziska Wielkopolskiego. Miasto z daleka wyglądało, jakby zaatakowała je trąba powietrzna z hollywoodzkich filmów. Ulewa też była filmowa - gwałtowna, hałaśliwa i bardzo krótka. Będąc w jej epicentrum, minęliśmy się z SA134 z Poznania do Wolsztyna. Parowozową linię zdominowały szynobusy. Takie czasy. W Luboniu już nie padało, w Poznaniu kropiła tylko lekka mżawka. Przywiózł ten mój pociąg całkiem sporo ludzi do Poznania. Nie było nigdzie po drodze jakiegoś wielkiego wsiadania, ot tak - po dwie, trzy osoby na każdym przystanku. Ale że przystanków sporo, a prawie nikt nie wysiadał... Budujące. Na obrazkach przystanki między Wolsztynem a Poznaniem: Tłoki, Rostarzewo, Rakoniewice, Drzymałowo, Ruchocice, Grodzisk Wielkopolski, Ptaszkowo Wielkopolskie, Granowo Nowotomyskie, Strykowo Poznańskie, Stęszew, Trzebaw-Rosnówko, Szreniawa, śWiry oraz mój pociąg z Wolsztyna przy peronie trzecim w Poznaniu.

2009_06_03_16_08_06_tloki.jpg2009_06_03_16_12_28_rostarzewo.jpg2009_06_03_16_17_02_rakoniewice.jpg2009_06_03_16_20_46_drzymalowo.jpg2009_06_03_16_24_56_ruchocice.jpg2009_06_03_16_33_06_grodzisk_wielkopolski.jpg2009_06_03_16_41_30_ptaszkowo_wielkopolskie.jpg2009_06_03_16_47_14_granowo_nowotomyskie.jpg2009_06_03_17_00_40_strykowo_poznanskie.jpg2009_06_03_17_09_42_steszew.jpg2009_06_03_17_14_54_trzebaw_rosnowko.jpg2009_06_03_17_18_56_szreniawa.jpg2009_06_03_17_25_12_swiry.jpg2009_06_03_17_44_38_poznan_glowny.jpg

Do Wrocławia wróciłem pojedynczym EN57, na odcinku Poznań - Kościan pękającym w szwach od poważnego nadmiaru pasażerów, zaś między Rawiczem a Wrocławiem przeraźliwie pustym. Trudno znaleźć optymalny skład na taką relację w szczycie popołudniowym. Wycieczka, ogólnie, fajna - choć bardzo melancholijna. Te lasy, chmury, deszcze i puste pociągi połykające puste przestrzenie... Polecam poetom, filozofom i nielubiącym tłoku wokół siebie. Ciekawych szczegółów zapraszam do galerii, a wszystkich miłośników kolei na grupę pl.misc.kolej.

Dodaj komentarz

Plain text

  • Znaczniki HTML niedozwolone.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.
CAPTCHA
Nie jestem robotem!