2008-11-21/24

Wrocław Mikołajów - Wrocław Główny - Kędzierzyn-Koźle - Gliwice - Katowice - Kraków Główny

Kraków Główny - Sucha Beskidzka - Żywiec - Bielsko-Biała Główna - Cieszyn - Katowice - (Gliwice - Kędzierzyn-Koźle - Wrocław Główny - Wrocław Mikołajów)

W listopadzie 2008 roku nastąpił "przełomowy moment w dziejach polskiej kolei pasażerskiej", jak to dumnie obwieszczali ministrowie i prominentni kolejarze. Przełom, rzeczywiście, był, bo po raz pierwszy w historii większą część przewozów pasażerskich w Polsce przejęła firma nie będąca częścią PKP. Wyodrębnione z Grupy PKP Przewozy Regionalne przeszły na własność samorządów wojewódzkich. Pociągi pośpieszne, ekspresowe i Intercity są od tego momentu obsługiwane przez PKP Intercity, połączenia lokalne - przez PKP PR oraz inne spółki samorządowe i prywatne. Ubocznym skutkiem reformy jest bałagan taryfowy. Mnogość spółek przewozowych, wraz z charakterystycznymi dla kadry PKP mentalnością psa ogrodnika i niedasizmem dały owoce w postaci odrębnych taryf na pociągi osobowe PKP PR, SKM, Kolei Mazowieckich, Dolnośląskich, PKP Intercity, a także prywatnej Arrivy. Niektóre z firm, po kłótniach i przepychankach, porozumiały się i, przynajmniej w ograniczonym zakresie, zaczęły wzajemnie honorować i sprzedawać swoje bilety. Ale skończyła się, prawdopodobnie raz na zawsze, możliwość taniego jeżdżenia na jednym Regio Karnecie pociągami pośpiesznymi (teraz w PKP IC) i osobowymi (w PKP PR i pomniejszych spółkach). Natomiast sam Regio Karnet, jako oferta ważna tylko w pociągach PR, pozostał. Ponieważ nie lubię przepłacać za marne usługi, a ceny biletów PKP IC i brak sensownych promocji tego przewoźnika zmuszają pasażerów do przepłacania, postanowiłem sprawdzić, czy da się pojeździć po Polsce wyłącznie osobowymi. Nadarzyła się sposobność - wyjazd do Krakowa, w celach zupełnie niekolejowych, ale, ma się rozumieć, koleją. Z Wrocławia do Krakowa osobowymi i z powrotem. Da się? Zobaczymy.

Podróż zaczęła się w zimnym, jesiennym, listopadowym Wrocławiu. Pierwszym etapem był transfer z Mikołajowa na Główny, epizod tak krótki, że nawet nie pamiętam, skąd ten pociąg jechał, ani jakiego koloru były skajowe siedzenia w jednostce. Bo że były skajowe - pamiętam. Na Głównym - tradycyjnie - kawa z "M" na kubku i kolejny EN57. Tym razem opolska jednostka do Kędzierzyna. Coraz rzadziej widuje się te składy w zestawieniu podwójnym, ale popołudniowe pociągi z Wrocławia wywożą mnóstwo ludzi, wracających z pracy i szkół, a i, coraz częściej ostatnio, służą podróżom na dalsze odległości. Są powolne, niewygodne, ale niedrogie. Był piątek, więc 6 wagonów błyskawicznie wypełniło się ludźmi, okna zaparowały, frytkownice nad głowami załadowano torbami i plecakami, a w przedziały rozległ się wesoły gwar i śmiech, przetykane, niczym obrus kolorowym haftem, grubymi słowami. Jak to w pociągu. Dzień jak co dzień, a nawet bardziej, bo wigilia weekendu. Przez cały czas jazdy do Kędzierzyna zapełnienie było stuprocentowe, a za Opolem chyba nawet większe. Niedługo po wyjeździe z Wrocławia zapadł zmierzch, światło w pociągu działało, ogrzewanie też, opóźnienia nie było. Póki co - przebieg eksperymentu mnie satysfakcjonował.

Dworzec w Kędzierzynie opisywałem w jednej z poprzednich relacji. Ale wtedy zwiedzałem go wiosennym, pogodnym przedpołudniem. Całkiem miło wówczas wyglądał. Kolega Kolejoman zachęcał mnie, pamiętam, do przyjrzenia się tylnemu wyjściu z tunelu pod peronami. Dobrych rad trzeba słuchać, więc wejście obejrzałem a także sfotografowałem. Rzeczywiście - warto. Klimat Bronxu z filmów o gangsta-raperach. A w listopadzie to już, po prostu, cymesik. Ciemno, wilgotno, paskudnie. Jakieś przemysłowe hale, wąska uliczka, wybite szyby, wszystko popaćkane szprejami, obok, jako obowiązkowy element zestawu, kilku chłopców w kapturach. Rozkoszne miejsce. Na obrazkach: pociąg do Kędzierzyna we Wrocławiu, ludzie z pociągu z Wrocławia znikający w tunelu pod peronami w Kędzierzynie oraz tylne wyjście z tunelu.

wroclaw_glowny-01.jpgkedzierzyn-kozle-01.jpgkedzierzyn-kozle-05.jpg kedzierzyn-kozle-06.jpgkedzierzyn-kozle-07.jpg

Również przejście pod peronami mocno traci na atrakcyjności po zapadnięciu zmierzchu. Jest szerokie, długie i mroczne. I, pewnie w skutek tej mroczności i kończenia się w wilgotnej uliczce z Bronxu, puste jak umysł chłopca w kapturze. Nieliczni pasażerowie trwożnie przemykali pod ścianami, kierując się chyłkiem ku dworcowi. A na dworcu też nieciekawie - w przedsionkach pod rurami CO kulą się żule, tynk odłazi od wilgotnych ścian i jest zimno. Plac przed dworcem ciemny i rozległy, nie jest to chyba jakaś prestiżowa okolica. Klimatu dopełniają wstrętne jelcze M11 zatrzymujące się na pobliskim przystanku autobusowym. Brrr... Na obrazkach: Tunel pod peronami i jego mroki, przedsionek dworca, gdzie przesiadują żule i pociąg do Gliwic, którym pojedziemy dalej, podstawiony przy peronie czwartym.

kedzierzyn-kozle-01.jpgkedzierzyn-kozle-08.jpgkedzierzyn-kozle-11.jpgkedzierzyn-kozle-20.jpg

Podróż do Gliwic szybka i bez żadnych szczegółów zapadających w pamięć. Zapełnienie - na oko 50% w pojedynczej jednostce. Przesiadka w Gliwicach była z tych szybszych, osobowy do Częstochowy przez Katowice odjeżdżał planowo pięć minut po przyjeździe pociągu z Kędzierzyna, w rzeczywistości na przesiadkę było nawet mniej czasu, bośmy wjechali do Gliwic lekko opóźnieni. Spora część (a może nawet większość) pasażerów pociągu z Kędzierzyna ruszyła pośpiesznie do tunelu, by zająć miejsca w jednostce do Częstochowy. Tym razem znowu podwójne zestawienie, siedzonka skajowe, zapełnienie na oko 50%, klientela dostatnia - obok siedział pan z ajMakiem na kolanach, jabłuszko mu się świeciło na aluminiowej obudowie, widać ludzie, wbrew panującej wśród dziennikarzy pośledniejszych gazet opinii, czują się w pociągach bezpiecznie. Podróż do Katowic krótka i pozbawiona emocji. Dworzec w Katowicach zawsze jest ponury, w listopadowy wieczór jest ponury podwójnie. Tunel (czy co to tam jest) pod czwartym peronem kompletnie pusty, jedynie jakiś chłopiec, wyglądający na narkomana, wraz ze swoją koleżanką zawzięcie dyskutujący, się tam kręcił. Nieciekawe miejsce. Pociąg z Katowic do Krakowa to pojedynczy EN71, zapełniony przyzwoicie, w ponad połowie, chociaż godzina już późna a czas jazdy nieciekawy. Podróż upłynęła spokojnie, nikt nikogo nie dźgał ani nie zamordował. Dasię dojechać osobowym (osobowymi, ściślej) z Wrocławia do Krakowa, chociaż swojej babci pewnie bym takiej podróży nie proponował. Na obrazkach: listopadowy wieczór na dworcu w Katowicach.

katowice-01.jpgkatowice-03.jpgkatowice-04.jpgkatowice-05.jpgkatowice-06.jpg

Pobyt w Krakowie był niekolejowy, więc nic więcej o nim, nadszedł jednak poniedziałek, a wraz z nim czas powrotu do domu. Powrotu długiego i zakręconego jak świński ogonek. No bo kto, wyjeżdżając z Krakowa do Wrocławia, kieruje się na południe, w kierunku Tater ośnieżonych, Janosika i baców, co z owieczkami na halach się nudzą? Maniak jakiś chyba. Czyli ja. W dodatku pociągami. Osobowymi. A przecież są busy. I Szwagropol. Osobowy przyspieszony do Zakopanego zwał się "Kasprowy" i stał sobie przy peronie drugim krakowskiego dworca. Zestawienie - pojedynczy ED72, chyba typowe w przyspieszonych osobówkach z Krakowa w góry. W środku sympatycznie - siedzenia pokryte materiałem (chociaż twarde okrutnie), firanki i, im bliżej początku składu, tym mniej pasażerów. Sporo kolejarzy, wracających z pracy, można podsłuchać ciekawe rozmowy, dosyć nawet budujące, bo wąsaci panowie, gęsto i siarczyście klnąc, narzekają na swoich związkowych bossów, że chcą strajkować, a nie wiadomo po co i w sumie bez sensu. Zimno. Myślałem, że w trakcie jazdy się rozgrzeje, ale, niestety, z nieszczelnych okien wiało, a grzejniki ledwo letnie cały czas były. Na obrazkach: przedział drugiej klasy w "Kasprowym", Kraków Główny, Zabłocie, Płaszów i Łagiewniki.

krakow_glowny-03.jpgkrakow_glowny-02.jpg krakow_zablocie-01.jpgkrakow_plaszow-01.jpg krakow_lagiewniki-01.jpg

Przedział powoli się opróżniał, kolejarze wysiadali w podkrakowskich miejscowościach, a nowi pasażerowie, czując ziąb, kierowali się do innych wagonów. Bo w innych wagonach było ciepło, o czym przekonałem się, idąc do toalety. Ciepełko, ludzie w koszulkach, bardzo przyzwoita frekwencja (ponad 50% na pewno), duże torby i plecaki, filmy na laptopach... Mimo poniedziałku i pory niesezonowej. Więc jednak ktoś (i to bynajmniej nie tylko wąsacze z PKP) chce jezdzić tymi powolnymi i "nikomu niepotrzebnymi" pociągami do Zakopanego. Poniżej kolejne przystanki za Krakowem: Skawina, Radziszów, Podolany, Leńcze i Przytkowice.

skawina-01.jpgradziszow-01.jpgpodolany-01.jpglencze-01.jpgprzytkowice.jpg

Po drodze ludzie się dosiadają - w Skawinie, w Kalwarii, na pomniejszych przystankach. A za oknem zima. Im bliżej gór, tym więcej śniegu. W sobotę wieczorem zima zaatakowała i trzyma. Kraków pod śniegiem. Sucha pod większym śniegiem. Ale słoneczko wstało i powoli zaczęło grzać. Poniżej dwa obrazki z Kalwarii Lanckorony.

kalwaria_lanckorona-01.jpgkalwaria_lanckorona-02.jpg

Między Kalwarią a Suchą nie ma wielu przystanków, ale za to pociąg zaczyna ładnie wić się między górami. W Stryszowie stoimy kilka minut przed semaforem wjazdowym, co kolejarze obecni w przedziale komentują jako rzecz typową i oczywistą, że pewnie pani Halinka czy tam jakaś inna pełni dzisiaj służbę. Ciekawostka są Skawce, skąd kiedyś odgałęziała się linia do Trzebini przez Wadowice, rozebrana od Wadowic przy okazji budowy zapory w Świnnej Porębie. W czasach swego funkcjonowania linia ta stanowiła skrót do Zakopanego, którym mogły jeździć (i jeździły czasem) pociągi dalekobieżne do stolicy Tatr. Do Suchej dotarliśmy z kilkuminutowym opóźnieniem (pani Halinka w Stryszowie), ale i tak było wystarczająco dużo czasu na zwiedzenie dworca i spacer po mieście, bo pociąg do Żywca odjeżdżał za prawie dwie godziny. Ale stał sobie już przy peronie pierwszym, gdy "Kasprowy" wjechał do Suchej. Na obrazkach: Stronie, Stryszów, Skawce, Zembrzyce i "Kasprowy" w Suchej.

stronie-01.jpgstryszow-01.jpgskawce-02.jpgzembrzyce-01.jpgsucha_beskidzka-dworzec-02.jpg

Wielkiego ruchu na dworcu w Suchej nie zaobserwowałem. Nie wiem, może to wina pory dnia - w końcu 11 przed południem w poniedziałek nie jest jakąś szczególnie atrakcyjna godziną na podróże kolejowe. Pewnie dlatego o tej porze odjeżdża z Suchej jeden z nielicznych pociągów do Żywca. Żeby przypadkiem nikt się nim w podróż nie zabrał. Bo to potem sprzątać w wagonie trzeba, wietrzyć, bilety wypisywać... Same kłopoty. W holu dworca, dosyć zaniedbanym, małym i mrocznym, są kasy biletowe i sklep z meblami. Meble na podróż? PKP oferuje takie czasy przejazdu, że, rzeczywiście, może czasem by się przydały. Po wyjściu przed dworzec od razu widać, że centrum miasta jest gdzie indziej. Małe domki, pusta ulica, a na niej co kilka minut bus. Busy zewsząd dowsząd. Równie puste, jak dworzec. I autobusy PKS. Też puste. Do centrum łatwo dojść, miasto jest nieduże, ale bardzo ładnie położone, jeżeli ktoś ma więcej czasu, może spróbować przejść się Miejskim Szlakiem Historycznym, którego pierwszym punktem jest właśnie budynek dworca. A jeżeli ktoś ma naprawdę dużo czasu - przy dworcu znajduje się też węzeł szlaków turystycznych PTTK. Na obrazkach - dworzec w Suchej od środka i od zewnątrz.

sucha_beskidzka-dworzec-02.jpgsucha_beskidzka-dworzec-04.jpgsucha_beskidzka-dworzec-04.jpgsucha_beskidzka-dworzec-06.jpgsucha_beskidzka-dworzec-08.jpg

Pociąg do Żywca, jak stał dwie godziny wcześniej przy peronie pierwszym, tak stał dalej. W środku kompletnie pusto, siedzenia, niestety, plastikowe. Ale ciepło. Dobre i to. Daleko do Żywca nie jest, więc jakoś się da na tych twardych "fotelach" wytrzymać. Wsiadło kilku pasażerów - każdy miał dla siebie przedział, albo i półtora. Cóż - pociąg o przedziwnej godzinie, nieskomunikowany z niczym, nikomu nie pasujący, jeszcze w dodatku niewygodny i wlokący się niemiłosiernie. Takiej frekwencji się spodziewałem. Startujemy z Suchej planowo, jednostka trzeszczy i skrzypi na nierównych i krętych torach, i spacerowo jedziemy sobie miedzy górami. Widokowo trasa jest godna polecenia, tym bardziej, że pociąg się wlecze, więc żadnego pięknego krajobrazu nie uronimy. Całą drogę do Żywca jedzie się przez góry. A że zima juz przyszła, a turystów i narciarzy jeszcze brak, góry są białe, ciche i tajemnicze. Równie białe i ciche są perony kolejnych naszych przystanków - na niektórych nieskalany śnieg dowodzi, że nikt tu nie wsiadał i nie wysiadał od wczoraj co najmniej. Gdzie indziej - czapa śniegu przecięta nieśmiałymi śladami kilku stóp. Jak w lesie. Na obrazkach: plastikowe wnętrze pociągu, i bezludne przystanki: Stryszawa, Lachowice, Lachowice Centrum. Oraz Kurów Suski, gdzie z pociągu wysiadło chyba aż z pięć osób.

sucha_beskidzka-dworzec-10.jpgstryszawa-01.jpglachowice-01.jpglachowice_centrum-01.jpgkurow_suski-01.jpg

Od Kurowa Suskiego zrobiło się jakby minimalnie lepiej z frekwencją. Dalej pozostawała na poziomie raczej busowym niż kolejowym, ale na peronach kolejnych stacji i przystanków można było częściej zaobserwować drobne oznaki życia. Drobne w porównaniu z rozmiarami tych peronów i dworców, na większości stacji sporych i stosunkowo nowych, bądź niedawno przebudowanych. Widać, że montując trakcję elektryczną i przebudowując stacje liczono się z dużym ruchem na tej linii, obecnie będącej jednym z licznych kamieni u szyi zarówno PKP PR, jak i PLK. Największa jest stacja w Jeleśni, Tam też, jak to na największej stacji, do pociągu wsiada kilku kolejarzy. Na obrazkach: Hucisko, Pewel Wielka, Pewel Wielka Centrum, Jeleśnia i Pewel Mała.

hucisko-01.jpgpewel_wielka-02.jpgpewel_wielka_centrum-01.jpgjelesnia-02.jpgpewel_mala-03.jpg

I tak dojechaliśmy do Żywca. Przed Żywcem właściwym jeszcze bardzo zaniedbana stacyjka Żywiec Sporysz, w pobliżu jakiejś fabryki, wyglądającej na równie podupadłą jak stacja. I koniec jazdy. Wysiadają pasażerowie równie nieliczni, jak wsiadający na początku podróży. Ale w Żywcu, zupełnie inaczej niż w Suchej, ruch na dworcu spory. Na peronach tłumek oczekujących, pociągi jadą wte i we wte, w ciągu kilku minut przewinęły się trzy pociągi pasażerskie, przy trzecim peronie stał towarowy z ET41 na czele. Dużo czasu na obserwacje nie było, bo w chwilę po opuszczeniu pociągu z Suchej już słyszałem zapowiedź wjazdu osobowego do Czechowic-Dziedzic przez Bielsko. A skoro przez Bielsko, to po drodze. Więc szybko na peron trzeci. Przejścia są dwa - kładka bliżej wyjazdu zwardońskiego, i przejście w poziomie torów przy bielskim końcu peronów, z którego jakby więcej osób korzystało, chociaż trzeba się rozglądać, bo często coś przejeżdża. Żywiec leży na ruchliwej, międzynarodowej linii do Zwardonia ważnej w ruchu towarowym, zaczyna tu i kończy bieg zgraja pociągów lokalnych. Prawie wszystkie to EN57, do Bielska też takim pojedziemy. Na obrazkach: Żywiec Sporysz i Żywiec właściwy.

zywiec_sporysz-02zywiec-01.jpgzywiec-02.jpgzywiec-03.jpgzywiec-03.jpg

Pociąg z, chyba, Zwardonia do Czechowic był zestawiony z dwóch EN57. Tym razem siedzenia były klasyczne - skajowe w kolorze zielonym. Ciepło też było. I, po pustce i ciszy pociągu z Suchej, można się było poczuć osaczonym przez tłum ludzi. W przedziałach prawie wszystkie miejsca siedzące zajęte, oczywiście również większość przedsionków miała swoich "staczy", gardzących prymitywnym kiszeniem się w przedziałach. W Wilkowicach Bystrej minęliśmy się z dwuskładem EN57 z kierunku Bielska, zapełnionym podobnie. Miło się ogląda takie obrazki, chociaż, przyznam szczerze, dużo więcej komfortu, zwłaszcza w pstrykaniu fotek, dają pociągi puste. Ale nie dla pstrykaczy są pociągi, więc cicho sza. Postojów między Żywcem a Bielskiem mnogo, na każdym wymiana pasażerów przynajmniej kilkuosobowa. Budynki przeważnie po przebudowie, na wielu widać pudła klimatyzatorów, linia o dużym znaczeniu, więc PLK dba. Na odcinku Zwardoń - Wilkowice Bystra jest jeden tor. Stacje są co kilka kilometrów - przy dużym ruchu (i, niestety, niezbyt ciekawej prędkości na wielu odcinkach) trzeba zadbać o możliwość mijania się pociągów. Na obrazkach: Pietrzykowice Żywieckie, Łodygowice, Łodygowice Górne, Wilkowice Bystra i Bielsko-Biała Mikuszowice.

pietrzykowice_zywieckie-01.jpglodygowice.jpglodygowice_gorne-01.jpgwilkowice_bystra-03.jpgbielsko-biala_mikuszowice-01.jpg

Nie można się długo nacieszyć podróżą, jadąc taki kawałek. Kilka stacyjek, i już zaczynają się przedmieścia Bielska. Przystanki na nich podobne są do siebie, wszystkie tak samo brzydkie i pozbawione charakteru, poza jednym. Bielsko-Biała Lipnik to siedziba Galerii Na Stacji - dzięki temu perony mają kolorowe dekoracje, wyglądają też schludniej. Fajny ktoś miał pomysł, fajnie, że udało się dogadać z wyznawcami niedasizmu i ten pomysł wcielić w życie. Za Lipnikiem linia na chwilę robi się ponownie jednotorowa, przejeżdżamy przez krótki tunel. Za tunelem zaczyna się już Bielsko-Biała Główna. Pociąg jedzie dalej - do Czechowic, ale plan tej wycieczki jest inny. Więc wysiadka. W Bielsku, podobnie jak w Żywcu, można opuścić peron dwiema drogami - jest przejście podziemne (od strony Żywca) i kładka od strony Czechowic, przerzucona nad wszystkimi peronami, stanowiąca także miejski trakt komunikacyjny, łączący obie strony torów i dworce PKP i PKS. Kładka jest porządnie długa, można też z niej podziwiać panoramę stacji, widać góry i blokowiska po jednej, a stare kamienice i gęstą zabudowę po drugiej stronie. W tę drugą stronę idzie się również do dworca PKS. Wielkiego. Mnóstwo autobusów, tłumy ludzi, sam dworzec ani ładnie położony, ani sam ładny, ale widać, że jest bardzo ważnym węzłem komunikacyjnym. Na obrazkach: Bielsko-Biała Leszczyny, Bielsko-Biała Lipnik, nasz pociąg do Czechowic widziany z kładki, sama kładka nad torami i wejście do przejścia podziemnego, obskurne niestety.

bielsko-biala_leszczyny-02.jpgbielsko-biala_lipnik-01.jpgbielsko-biala_glowna-01.jpgbielsko-biala_glowna-02.jpgbielsko-biala_glowna-05.jpg

Położony nieopodal PKS-u dworzec PKP wygląda imponująco - zabytkowy gmach przeszedł kilka lat temu gruntowny remont, swoją jasną elewacją odcina się od burych kamienic po drugiej stronie ulicy. W środku również miło. Można napić się kawy w eleganckiej kawiarni, wnętrza są, podobnie jak fasada, odrestaurowane, ściany i sufity pięknie zdobione, zaglądając w zakamarki nie stwierdziłem żuli, nie czuć również ich fetoru. Narzekających (a wiem, że są tacy) na "straszny brud" w Bielsku zapraszam do Wrocławia. Chciałbym, żeby w moim mieście był taki dworzec, jak w dużo od niego mniejszym i biedniejszym Bielsku. Bardzo bym chciał. Dworzec wyposażono, pewnie w trakcie remontu, w standardowe urządzenia informacji wizualnej z KZŁ Bydgoszcz, tablice odjazdów i przyjazdów położone są jednak nietypowo - nie w głównym holu, lecz w bocznych wnękach, osobno odjazdy, osobno przyjazdy. Na obrazkach: dworzec Bielsko-Biała Główna.

bielsko-biala_glowna-04.jpgbielsko-biala_glowna-02.jpgbielsko-biala_glowna-08.jpgbielsko-biala_glowna-10.jpgbielsko-biala_glowna-11.jpg

Przy peronie trzecim czekał podstawiony pociąg osobowy do Czeskiego Cieszyna. Znowu EN57, tym razem w wersji nowszej, z przednim oknem dwudzielnym i przedziałem pierwszej klasy. Z kartkami nalepionymi na szybach, że to klasa druga. Dobra nasza. Wewnątrz zdeklasowanej "jedynki" obite materiałem fotele - po jednej stronie przejścia podwójne, po drugiej - pojedyncze. Całkiem wygodne, choć twardawe. Ludzi, tego też się spodziewałem, jak na lekarstwo. O ile jednak pociąg z Suchej do Żywca był, faktycznie, w takich godzinach, że nikomu nie miał prawa pasować, o tyle tutaj pora odjazdu (14:17) była już dopasowana do powrotów ze szkoły czy jakichś krótkich wypadów do miasta. I co? Ano nic, bo przy prędkości tego pociągu tamten z Suchej był jak bolid Kubicy. Kto miałby tędy jeździć, skoro pociągów zaledwie kilka w ciągu dnia, a czas jazdy to prawie półtorej godziny? A do Cieszyna jest niecałe 40 km, w dodatku, jak mówią znawcy, obok wiedzie wyśmienita droga. Tory, którymi się nasz pociąg telepał, wyśmienite może były, ale dawno. Ciekawy jest wyjazd z Bielska - zamiast na zachód, w kierunku Cieszyna, skręca się na wschód, razem z linią do Wadowic, by potem od niej odbić, przejechać nad torami do Katowic, widząc z wiaduktu w oddali stację, z której się wyjechało, i zatrzymać się zaraz za wiaduktem na przystanku Bielsko-Biała Zachód, do którego dotarcie pieszo pewnie zajęłoby podobną ilość czasu. Na obrazkach: pociąg do Cieszyna w Bielsku z zewnątrz i wewnątrz, oraz przystanki: Bielsko-Biała Zachód, Bielsko-Biała Górne i Bielsko-Biała Aleksandrowice.

bielsko-biala_glowna-15.jpgbielsko-biala_glowna-20.jpgbielsko-biala_zachod-01.jpgbielsko-biala_gorne-01.jpgbielsko-biala_aleksandrowice-01.jpg

Przystanki w Bielsku są gęsto rozmieszczone, jechaliśmy obok osiedli mieszkaniowych, bloki przy samych torach - wydawałoby się, idealne warunki do wysokiej frekwencji w pociągach. Szkoda tylko, że same pociągi, a raczej ich właściciele, z tych warunków nie korzystają. Jakiś pan, jeden z policzalnych palcowo pasażerów, dopytuje się podczas podróży kierownika, czy coś wiadomo o nowym rozkładzie, jak tam będzie z pociągami do Skoczowa i czy w ogóle będą jakieś. Kierownik, nader wesoły i miły człowiek, nic niestety nie wie, raczy jednak zaniepokojonego pana słowami otuchy, że tyle razy mieli juz zamykać i nie zamknęli, to może i tym razem... Nosił wilk razy kilka. Od wprowadzenia RJ 2008/2009 nie kursują już na odcinku Bielsko - Skoczów pociągi osobowe, a od 1.09.2009 zlikwidowano także sezonowego "pośpiecha". Za oknami widać znowu góry - tym razem w oddali, ale na tyle blisko, by można się było ich majestatem napawać. Dziwna jest, jak na linię zamierającą i niezbyt długą, duża ilość czynnych stacji - nie ma PLK co z etatami robić, czy co? Na obrazkach: Bielsko-Biała Wapienica, Jaworze Jasienica, Jasienica koło Bielska, Grodziec Śląski i Pogórze.

bielsko-biala_wapienica-01.jpgjaworze_jasienica-01.jpgjasienica_kolo_bielska-01.jpggrodziec_slaski-02.jpgpogorze-01.jpg

W końcu dotelepaliśmy się do Skoczowa. To mały, mocno przypominający czeskie stacje, węzeł, czy raczej węzełek. Do jednotorowej linii Bielsko - Cieszyn dochodzi tu, również jednotorowa, linia do Pawłowic przez Chybie, którą kursują pociągi z Cieszyna i Wisły do Katowic. Nimi ktoś jeszcze jeździ, więc na stacji w Skoczowie czeka kilkanaście osób, bo akurat nadszedł czas zjazdu pociągów ze wszystkich kierunków - wjechał nasz z Bielska, stał już, równie pusty, z Cieszyna do Bielska, a po chwili wtoczył się osobowy Wisła - Katowice. Wszystko na EN57. Stacja przypominająca czeskie, to i zjazd pociągów w czeskim stylu. Prawie nikt się nie przesiada - to już znak, że jesteśmy w Polsce, ojczyźnie Polaków i sumieniu Europy. Pociąg do Katowic wwiózł na pokładzie kilkadziesiąt osób, prawie wszyscy oczekujący w Skoczowie też wsiedli do niego, i odjechał. Nasz, wzbogaciwszy się o kilku pasażerów, również ruszył w dalszą drogę. Na obrazkach zjazd pociągów w Skoczowie.

skoczow-01.jpgskoczow-01.jpgskoczow-02.jpgskoczow-03.jpgskoczow-03.jpg

Po przejechaniu wyjątkowo paskudnego przystanku Skoczów Bładnice dotarliśmy do Goleszowa. Kolejnej małej stacji węzłowej w czeskim stylu, ale z polskim, dumnym orłem na fasadzie. Tutaj odgałęzia się linia do Wisły, zmierzając ku ciemniejącym na horyzoncie coraz wyższym górom. O ile jednak w Skoczowie dało się zauważyć jakiś ruch, zarówno pociągów, jak i pasażerów, Goleszów zdawał się być wymarły. Pod ciemny niebem jesiennego zmierzchu snuł się ciężko dym z dworcowego komina, gdzieś na krańcach torów pobłyskiwały czerwono semafory, było cicho i pusto. Potem jeszcze trzy przystanki, bezludne, zrujnowane, przygnębiające zwłaszcza o tej porze roku i gasnącym dniu, na których jakieś pojedyncze osoby opuszczały pociąg, i dostojnie wjechaliśmy do Cieszyna. Kilka osób wysiadło, a kompletnie już pusty pociąg odjechał na drugą stronę granicy. Na obrazkach: Skoczów Bładnice, Goleszów, Goleszów Górny, Bażanowice i Cieszyn Mnisztwo.

skoczow_bladnice-01.jpggoleszow-03.jpggoleszow_gorny-01.jpgbazanowice-01.jpgcieszyn_mnisztwo-04.jpg

Cieszyn to miasto spore, solidne, z tradycjami, ale, jeżeli już jego mieszkańcy gdzieś podróżują koleją, to raczej z dworca po czeskiej stronie granicy. Dworzec PKP leży przy wąskiej i zapyziałej uliczce. Uliczce równie zapyziałej jak sam dworzec, z zapleśniałym, wilgotnym holem o ścianach wyłożonych starą, pofałdowaną płytą pilśniową i dwiema, nikomu niepotrzebnymi, i pewnie dlatego (wiwat logika PKP) czynnymi kasami. Jedną chyba IC, drugą PR. Wiwat logika PKP po raz drugi. Gdy podszedłem do okienka, pani, zanim mnie obsłużyła, musiała włączyć (!) komputer. Po południu, w dzień roboczy. Ruch na tym dworcu, jak w beczce zastygającej smoły. Na pierwszym peronie kilkuosobowa grupka znudzonych gimnazjalistów oczekiwała na pociąg w kierunku Zebrzydowic, hałasując, jak to gimnazjaliści. Poza tym - cisza i martwota. Samochody zaparkowane na peronie - przecież kolejarze nie będą się wlec tymi powolnymi pociągami do pracy, niedaleko duży i ruchliwy dworzec autobusowy - widać, czym się tu jeździ. Po kilkunastu minutach pobytu na tym kolejowym końcu świata nadjechał ten sam pociąg z Czeskiego Cieszyna, z tym samym wesołym kierownikiem na pokładzie. Wsiadła do niego jednocyfrowa liczba pasażerów, i ruszyliśmy do Katowic. Na obrazkach: dworzec w Cieszynie.

cieszyn-01.jpgcieszyn-04.jpgcieszyn-06.jpgcieszyn-05.jpgcieszyn-07.jpg

Do Skoczowa jechaliśmy tą samą trasą, co w przeciwnym kierunku. Potem, przez Chybie, Zabrzeg i Pszczynę, już w ciemnościach, więc bez fotek, standardowo do Katowic. Od Pszczyny zaczęło się prawdziwe wsiadanie, przed Katowicami brakowało już miejsc siedzących. No, ale to ten sam główny ciąg, co trasa z Żywca do Bielska, którą opisywałem wyżej. Widać, którymi liniami w Śląskiem ludzie jeżdżą, gdzie pociągów jest wręcz za mało i są za krótkie, a którymi nie chce jeździć nikt. Dworzec w Katowicach od czasu piątkowej przesiadki w podróży do Krakowa się nie zmienił. Dalej był wielki, betonowy i ponury. Tym razem jednak zrobiłem kilka zdjęć jego wielkiej hali.

katowice-07.jpgkatowice-09.jpgkatowice-10.jpgkatowice-13.jpg

A potem, znowu z przesiadkami w Gliwicach i Kędzierzynie, podróż do Wrocławia. Bez większych niespodzianek, poza nieplanowanym długim postojem w Brzegu, by dać się wyprzedzić opóźnionemu pośpiesznemu IC. Pustemu. Frekwencja w pociągach różna - niezła w osobowym Częstochowa - Gliwice (2x EN57), studenci wracali z zająć, kiepska w ciemnej i niedogrzanej (też podwójnej) jednostce Gliwice - Kędzierzyn i bardzo dobra w pojedynczym EN57 z Kędzierzyna do Wrocławia. Da się jeździć po Polsce osobowymi? Da. Trochę to męczące i zajmuje sporo czasu, ale jeżeli akurat macie czas a nie macie wiele gotówki - zachęcam. Tym bardziej, że teraz można już, z karnecikami PKP PR, podróżować szybszymi od osobowych, a cenowo do nich zbliżonymi, pociągami Inter Regio. Które niech się ładnie rozwijają i radość pasażerom przynoszą. Nieco krótsza wersja tego artykułu, jak zawsze, powędruje na pl.misc.kolej, a do obejrzenia wszystkich obrazków z wycieczki wraz z opisami zapraszam tutaj (podróż do Krakowa) oraz tutaj (podróż powrotna). Dziękuję za uwagę.

Dodaj komentarz

Plain text

  • Znaczniki HTML niedozwolone.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.
CAPTCHA
Nie jestem robotem!